piątek, 8 stycznia 2010

Na Kubie wciąż trwa rewolucja










Dzisiejszego dnia wypada pięćdziesiąta pierwsza rocznica zwycięstwa kubańskiej rewolucji. Dokładnie 8 stycznia 1959 roku rewolucyjna armia pod wodzą Fidela Castro triumfalnie wkroczyła do Hawany, wieńcząc tym samym marsz zwycięstwa, który rozpoczął się zaledwie tydzień wcześniej, gdy znienawidzony i pokonany Fulgencia Batista opuścił Kubę. Co pozostało z ideałów rewolucyjnych po pięćdziesięciu latach, gdy cała gospodarka wyspy popada w ruinę, bieda społeczeństwa jest wręcz widoczna, a jedynie nielicznych, przede wszystkim stronników reżimu, stać na życie na przyzwoitym poziomie i opiekę medyczną. Pół wieku po narodowym zrywie Kubańczyków świat postrzega karaibską wyspę jako skansen komunizmu, kojarzy jednoznacznie z dyktaturą Fidela Castro i mitem Che Guevary, rumem, cygarami i biedą społeczeństwa. A przecież komunizm na Kubie jest wynikiem oportunizmu i sprzyjających okoliczności, jakimi było nawiązanie sojuszy z ZSRR i zerwanie stosunków z USA. Castro dyktatorem został po zdobyciu władzy. Walcząc z reżimem Batisty deklarował chęć przywrócenia demokracji i przeprowadzenie wielu reform społecznych na wyspie, za co pokochali go Kubańczycy, nie wiedząc jaką przyszłość im zbuduje. A mit Che Guevary jako niestrudzonego rewolucjonisty, który zginął za ideały w które głęboko wierzył? Che to najlepszy kubański produkt marketingowy, jednak jego medialna kariera mogłaby mocno ucierpieć, gdyby wszyscy wiedzieli, że jako naczelnik więzienia La Cabana zlecił tysiące egzekucji przy których często sam asystował. Latynoski Robespierre", choć nawoływał do skromnego życia, sam kochał pławić się w luksusie. Rum, cygara i bieda to jest prawdziwe oblicze Kuby. Zdjęcia zrobione w Hawanie, Camaquey i Trinidadzie. Saluto.