poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Tatry










W obliczu świata pędzącego ku otchłani stać nas już tylko na ślepy optymizm. Świat zmierza donikąd, ludzkość nie ma właściwego kierunku, wszyscy walczą ze wszystkimi, całość zamknięta w cyklu od chaosu do porządku lub od porządku do chaosu. Cóż zatem począć? Wyłączyć telefon, zaszyć się z dala od cywilizacji, czytać książki lub spoglądać w niebo. Czy to wystarczy? Chaos, który towarzyszy mi na co dzień sprawia, że trudno mi spokojnie pozbierać myśli, skupić się na lekturze jakiejkolwiek książki czy wsłuchać się w rytm obojętnie jakiej muzyki. W dobie tyranii szczęścia, pozytywnego myślenia i rozwoju za wszelką cenę trudno jest mi się odnaleźć z moją paskudnie pesymistyczną postawą życiową. Potrzebuję wakacji. Bardzo długich wakacji wolnych od telefonów, maili, planów, strategii i wszystkich innych spraw, którym nadmierne znaczenie nadają szamani opętani wizją zysku i szelestem mamony. W związku z powyższym spakowałem plecak i uciekłem na kilka dni w góry. To wszystko miało miejsce w lutym, tuż przed wybuchem pandemii z koronawirusem. Opóźnienie w publikowaniu postów ma związek z faktem, że fotografuję analogowym mju, by następnie wywoływać i skanować klisze fotograficzne. Jednak nieuchronnie będę zmierzał do powrotu do cyfry, takie czasy. Na fotografiach dokumentacja z próby wejścia na Bulę pod Bandziochem tuż nad Morskim Okiem w Tatrach. Saluto.

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Dziennik w czasach zarazy

Zaraza, epidemia, plaga, pandemia. Historia ludzkości przepełniona jest opowieściami o potyczkach człowieka z mikrobami. Ba, żadna armia świata nie była nigdy tak potężna jak różne zarazy, z którymi zmagała się ludzkość, i żadna armia świata nie była nigdy tak bezlitosna, jak właśnie wszelkie, występujące po sobie wręcz cyklicznie epidemie, które uparcie dziesiątkowały nasz gatunek. Począwszy od biblijnych plag egipskich wszystkie cywilizacje miały swoje zarazy, zatem wielkiej, atakującej cały świat, biednych i bogatych, małych i dużych, młodych i starych, doczekała się również i nasza. Natura rzuciła hasło sprawdzam.
Biblijne plagi, opisane w Księdze Wyjścia Starego Testamentu, miały skłonić faraona Ramzesa II do wyrażenia zgody, aby Izraelici opuścili Egipt odzyskując tym samym wolność. Czy wydarzyły się naprawdę? Naukowcy twierdzą, że plagi opisane w Biblii miały miejsce i związane są ze zjawiskiem globalnego ocieplenia. Tak, tak, człowiek patroszy Ziemię już od biblijnych czasów, choć wówczas zapewne mniej świadomie. Pozostaje oczywiście pytanie dlaczego wszystkich plag, które spadły na Egipcjan nie doświadczyli również Izraelici, jednak nie czuję się władny choćby próbować szukać odpowiedzi. Tyle. Bizancjum? Jakie skojarzenia nasuwa ta nomenklatura? Czy to jedynie historyczna nazwa Cesarstwa Rzymian czy obecnej stolicy Turcji, Stambułu? Mnie osobiście kojarzy się z nieprzebranym bogactwem, rozpustą i zabawą. Oczywiście jest to wielce niesprawiedliwy osąd na imperium, które przetrwało 11 wieków, było wzorem niezależności i samowystarczalności ekonomicznej na zdecydowanie nieprzychylnym gruncie. Bizancjum przez stulecia stanowiło tamę broniącą Europę od ówczesnych potęg Persów, Arabów czy Turków. Dlaczego zatem upadło? Zaraza, epidemia, plaga, pandemia. Dżuma. Zaraza dżumy przywleczona do Konstantynopola przez szczury na pokładzie statków ze zbożem była przyczyną upadku Cesarstwa Bizantyńskiego. Straty demograficzne w imperium ówczesnego cesarza Justyniana Wielkiego były tak wielkie, że kilkadziesiąt lat później Arabowie z łatwością podbili znaczne obszary cesarstwa. Raptem w ciągu kilku miesięcy zmarło 300 tysięcy ludzi, czyli niemal połowa mieszkańców stolicy imperium. W całym państwie śmiertelność była niewiele niższa, zabijając co czwartego poddanego cesarza. Panujący od 527 roku Justynian rządził imperium twardą ręką, nakładał wysokie podatki, tłumił krwawo antycesarskie powstania, zbudował znaną po dziś dzień świątynię Hagia Sophia i prowadził zwycięskie wojny z najeźdźcami, którymi kolejno byli Persowie, Goci oraz Wandale. Miał wielkie szanse na odbudowę Imperium Romanum w granicach największej świetności. I wówczas właśnie na jego cesarstwo spadła zaraza. Tyle. Mały wielki człowiek Napoleon Bonaparte bez wątpienia był militarnym geniuszem, zatem czym się kierował, gdy podjął decyzję o marszu swej Wielkiej Armii przez bezkresne tereny Rosji w trakcie surowej zimy? Czy zawiódł zmysł militarny czy raczej to była pycha? Czy Napoleon został przez swych doradców wprowadzony w błąd czy wręcz odwrotnie, przeświadczenie o swej wyjątkowości odebrało mu rozum? Wymarsz. Ruszyli. Wielka Armia w 1812 roku przekroczyła Niemen i rozpoczęła pochód w kierunku stolicy Imperium Rosyjskiego. Początek był obiecujący, wygrane wielkie bitwy pod Smoleńskiem i Borodino upewniły Napoleona o fakcie podjęcia właściwej decyzji, jednak wciąż daleko było do rozbicia rosyjskiej armii dowodzonej przez feldmarszałka Michaiła Kutuzowa. Ten cały czas skutecznie wciągał wojska Napoleona w głąb nieprzyjaznych terenów dalekiej Rosji. Sroga rosyjska zima wielokrotnie pokazała, jak bezlitosna jest wobec intruzów, tymczasem w trakcie kampanii Napoleona zyskała nowego sojusznika, zastępy bakterii Shigella, które wywołują dyzenterię. Chyba każdy z nas miał choć raz w życiu biegunkę, nieprawdaż? Dyzenteria szarpie straszliwie jelitami kalecząc je krwawo, nieleczona w krótkim czasie prowadzi do śmierci. W trakcie marszu Napoleona niemal cztery tysiące dzielnych wojaków umierało dziennie na skutek zarażenia czerwonką bakteryjną. Wystarczy wspomnieć, że gdy Napoleon podjął decyzję o odwrocie, Wielka Armia z półmilionowej liczyła już zaledwie 100 tysięcy żołnierzy, z czego odwrót przeżyło jedynie 10 tysięcy, pozostali padli zaatakowani dodatkowo przez tyfus. Zaraza, epidemia, plaga czy pandemia, nieważne. Jednak, największą i najbardziej krwawą jak dotąd epidemią w historii ludzkości była epidemia dżumy w Europie w XIV wieku. Tak zwana Czarna śmierć" spowodowało przedwczesne odejście niemal 30 procent ówczesnych mieszkańców Starego Kontynentu, populacja Europy potrzebowała niemal 150-ciu lat, aby powrócić do stanu sprzed epidemii. Skąd się wzięło ów cholerstwo? Tym razem mikrobem odpowiedzialnym jest bakteria Yersinia pestis, zwana  również pałeczką dżumy. Epidemia dżumy wybuchła prawdopodobnie w Chinach, skąd jedwabnym szlakiem handlowym dotarła na Krym, stamtąd rozprzestrzeniła się na teren basenu Morza Śródziemnego, by następnie roznieść się po całej Europie. Za roznoszenie odpowiedzialne były pchły pasożytujące na szczurach, które zamieszkiwały ówczesne statki handlowe. Epidemie dżumy wygasają zazwyczaj wskutek braku żywiciela, dzięki któremu bakterie je wywołujące mogłyby przetrwać. Niemniej patogeny mogą przeżyć dłużej, co prowadzić może do ponownego wybuchu zarazy. Dżuma nadal jest wśród nas obecna. W 1995 roku odnotowano przypadki w większości zachodnich stanów USA. Czy zatem jest możliwość kolejnego wybuchu epidemii dżumy na świecie? Owszem. Bakteria może mutować i stać się odporna na leki, wówczas to ponownie będzie stanowić śmiertelne zagrożenie dla gatunku ludzkiego. Nie tylko zresztą dżuma, lecz każda nowa lub już znana, choć zmutowana, przez co silniejsza, zaraza może stanowić zagrożenie dla nas wszystkich.
Jak w świetle doświadczeń z historii ludzkości odczytywać znaczenie obecnej globalnej pandemii koronawirusa? Czy jest jedynie chwilowym zagrożeniem, z którym ludzkość sobie poradzi dzięki nowoczesnej medycynie i farmacji? Czy, jak w przeszłości wielokrotnie bywało, będzie okazją do społecznej kontroli i segregacji w imię obrony gatunku ludzkiego? Zarazy, epidemie, plagi i pandemie mają wspólną cechę z tyranią, atakują bowiem znienacka, gdy czujność gatunku ludzkiego jest uśpiona pozornym błogostanem. Saluto.