poniedziałek, 28 grudnia 2015

Wszyscy jesteśmy uchodźcami

A czy Ty zostawiłeś wolne miejsce przy tym suto zastawionym stole? Zastaw się, a postaw się. Zgodnie z tradycją wieczerza wigilijna powinna rozpocząć się wraz z pierwszą gwiazdką na niebie, czyli symbolicznego nawiązania do Gwiazdy Betlejemskiej zwiastującej narodziny Jezusa, którą według Biblii dostrzegli Trzej Królowie. Wieczerzę postną, jak każe obyczaj, rozpoczyna się modlitwą, by następnie przełamać się opłatkiem, jednocześnie składając życzenia. Pod choinką gwiazdor zostawił prezenty dla grzecznych i niegrzecznych. W zależności od regionu zestaw potraw wigilijnych jest różny, lecz zwyczajowo powinny na stole znaleźć się wszystkie płody ziemi, a potraw powinno być dwanaście. Na stole nakrytym białym obrusem z wiązką siana pod spodem ustawia się jedno nakrycie więcej niż wynosi liczna zgromadzonych gości, gdyż dodatkowe miejsce przeznaczone jest dla niezapowiedzianego gościa. Zatem zasiądźmy do stołu. I oby nikt nie zapukał. I oby nikt nie przybył. Nikt, a szczególnie syryjski uchodźca, który cudem dotarł do Europy, a teraz porusza się swobodnie po strefie Schengen. 
Ucieczka w dalekie, obce strony to traumatyczne przeżycie, które zostawia w człowieku ślad na całe życie. My wszyscy, którzy obchodzimy święta Bożego Narodzenia, powinniśmy to wiedzieć. Bo przecież uchodźcami byli Jezus, Maria i Józef, czyli Święta Rodzina. Podjęli trud ucieczki, gdyż ryzyko było ogromne. Król Herod chciał bowiem zgładzić Jezusa, według Trzech Mędrców przyszłego Króla Żydowskiego. Wydał w tym celu rozkaz wymordowania wszystkich betlejemskich chłopców do drugiego roku życia. Marii i Józefowi wraz z dzieciątkiem nie pozostał zatem inny wybór niż tułaczka w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. Czyż nie nasuwa to skojarzeń z obecną falą uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy w Europie szukają schronienia przed zagładą z rąk fanatyków muzułmańskich?
Europa budzi się z ogromnym kacem ze snu o części świata pozbawionej granic. Kryzys imigracyjny obnażył narodowe, fanatyczne wręcz nacjonalizmy. Zamachy terrorystyczne sprawiły, że Europejczycy, bodajże po raz pierwszy od końca zimnej wojny, nie czują się bezpiecznie. Zgodnie z traktatem strefy Schengen żaden wchodzący w jej skład kraj nie ma prawa odmówić wjazdu do siebie nikomu, kto legalnie przebywa już na terenie strefy. Zagrożenie i obawy są zatem uzasadnione, nikt bowiem nie może dać gwarancji, że wśród uchodźców nie ma fanatyków, którzy nie przybywają tu, by ratować swe życie, lecz wręcz odwrotnie, by siać terror. Najgorsze jednak, gdy dla szybkiego politycznego poklasku, politycy europejscy zaczną stosować proste i doraźne rozwiązania zamiast przemyślanych reform. Łatwiej bowiem zamknąć szlaban i liczyć na to, że imigranci ruszą do sąsiada. Cóż zatem?
Strefa Schengen to najbogatszy zakątek świata, gdzie łączny produkt krajowy brutto przekracza 10 bilionów euro rocznie. Są zatem środki, by usprawnić rozwiązania mogące zwiększyć bezpieczeństwo wewnątrz strefy. My, mający możliwość oddania głosu, powinniśmy mocniej wsłuchiwać się w to, co obiecują polityczni hochsztaplerzy i przemyśleć dwa razy zanim oddamy głos i obudzimy się na kacu. Politycznym kacu. I nie myśl, że Cię to nie dotyczy. Bo co zrobisz, gdy zapuka nieznajomy w wieczór wigilijny?  

niedziela, 6 grudnia 2015

Wyprawa Shackletona

Istniało kiedyś imperium, które rządziło jedną czwartą światowej populacji i zajmowało taką samo część powierzchni ziemi, dominując niemal na wszystkich oceanach. Imperium Brytyjskie było największym imperium w dziejach ludzkości, powstawało przez blisko 300 lat wskutek działalności osadniczej, handlowej i podbojów terytorialnych monarchii brytyjskiej. W momencie największego rozkwitu tereny zależne od Brytyjczyków porozrzucane były na wszystkich kontynentach, przez co Imperium Brytyjskie zyskało miano imperium nigdy niezachodzącego słońca". To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie rzesze szalonych śmiałków, którzy udawali się na podbój ówczesnego im świata pod powiewającą flagą monarchii brytyjskiej, szukając gdzieś na odległych lądach lepszych szans także dla siebie samych, w przeciwnym razie czekałaby ich marna egzystencja na rodzimych Wyspach Brytyjskich. Jednym z takich śmiałków był Ernest Shackleton, irlandzki podróżnik i odkrywca, wielki miłośnik i badacz lodowego południa - Antarktydy. Shackleton marzył o zdobyciu bieguna południowego odkąd w wieku 16 lat zakończył edukację i zatrudnił się w The North Western Shipping Company, prywatnym przedsiębiorstwie handlowym, które operowało własną flotą statków. Sir Ernest Henry Shackleton czterokrotnie brał udział w wyprawach na mroźne południe. Pierwszy raz miał miejsce, gdy został członkiem ekspedycji Roberta Scotta na pokładzie statku Discovery" w latach 1901 - 1902. Kolejną próbą była wyprawa Nimrod" w latach 1907 - 1909, jednak także ta próba okazała się nie udana, będąc 180 kilometrów od bieguna, Shackleton musiał zawrócić, gdyż członkom ekspedycji zabrakło żywności. Najbardziej heroiczną była trzecia wyprawa irlandzkiego podróżnika, którą odbył w latach 1914 - 1916, na pokładzie statku Endurance". W setną rocznicę tych wydarzeń historię wyprawy spisał na nowo i zilustrował brytyjski rysownik William Grill. Dzisiaj, rok po światowej premierze, ukazał się polski przekład. Wyprawa Shackletona" to debiut publicystyczny Williama Grilla. Publikacja została uznana przez The New York Times" za najlepszą ilustrowaną powieść w 2014 roku. Jako że dzisiaj Mikołajki, znalazłem tą niezwykłą książkę w skarpecie i cieszę się ogromnie. Shackleton do końca życia wracał na Antarktydę, do miejsca, które pokochał. Zmarł w 1922 roku, w trakcie czwartej ekspedycji, mającej na celu opłynięcie Antarktydy. Ten cholernie uparty Irlandczyk zwykł powtarzać swoim towarzyszom że poszukiwanie i sięganie po nieznane leży w naszej naturze. Jedyną prawdziwą porażką jest rezygnacja z poszukiwań". Zdecydowanie polecam lekturę Wyprawy Shackletona" młodszym i starszym czytelnikom. Saluto.

poniedziałek, 23 listopada 2015

W paskudnej krainie pełnej szarości











Zwykłe życie. Pobudka, prysznic, śniadanie i do roboty. Czasem w pracy jest fajnie, czasem nie. Po robocie na trening, w odwiedziny do sióstr, rodziny lub znajomych. Poczytać książkę lub obejrzeć film. W dni wolne do knajpy, do kina lub na koncert. To wszystko i aż to wszystko. I to się nie zmieni. Bo cóż innego? Zamknąć się przed światem w domu, wierząc, że to bezpieczne miejsce? Po ostatnich wydarzeniach w Paryżu, Brukseli, Bamako, Yola czy Tunisie miejsc bezpiecznych jest zdecydowanie coraz mniej. Czy faktycznie jest to, jak powszechnie sądzi wielu, zderzenie cywilizacji islamu z cywilizacją chrześcijańską, zgodnie z tezą Samuela Huntingtona? Niekoniecznie. Filozof i orientalista Piotr Balcerowicz, profesor z Uniwersytetu Warszawskiego, twierdzi, że jest to zjawisko uniwersalne. To starcie ludzi posługujących się wiarą z ludźmi posługującymi się rozumem. Co gorsze, nie przewiduje szybkiego końca konfliktu, wręcz odwrotnie, twierdzi, że będzie to długotrwały proces. Gdy jednak wskazać winnych trudno o jednoznaczny osąd, lecz Zachód, przez setki lat kolonializmu, a następnie, już po dekolonizacji, wskutek interwencji militarnych w ostatnich dekadach w miejscach zapalnych, zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i w Afryce, nie jest bez winny. Cóż zatem? W obliczu świata pędzącego ku otchłani, stać mnie już tylko na ślepy optymizm.
Tymczasem w prawdziwym życiu Oklahoma City Thunder zanotowali 9 zwycięstw i 6 porażek od początku nowego sezonu w lidze NBA, a mój ulubiony gracz Russell Westbrook jest jednym z liderów typowanych do nagrody MVP. Razem z Kevinem Durantem tworzą duet, który, mam nadzieję, poprowadzi paczkę z Oklahomy po tytuł mistrzowski. To 70-ty sezon ligi zawodowej NBA. Saluto.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Witajcie w piekle Dantego




Halloween czy Wszystkich Świętych? Szukając wiadomości na temat maskarady, jaką jest Halloween, natknąłem się na informację o tym dlaczego Kościół rzymskokatolicki, ale nie tylko, bo także prawosławny, protestancki i luterański, odcinają się od tradycji upiornych zabaw w przeddzień uroczystości Wszystkich Świętych. Halloween wywodzi się z celtyckich obrządków zwanych Samhain i liczy już ponad 2 tysiące lat. Wówczas to, według wierzeń, w nocy z 31 października na 1 listopada, zaciera się granica między zaświatami a światem ludzi żyjących, zaś duchy, zarówno dobre i te złe, mają możliwość przedostać się do świata żywych. Tradycja przebierania się w mroczne stroje, zakładania masek i wspólnych zabaw wzięła się z konieczności odstraszania złych duchów, pokazania im, że nie ma w ludziach lęku i obaw przed śmiercią. Czy zatem Kościół, którykolwiek z odłamów wspólnoty chrześcijańskiej, mógł pozwolić sobie na bezprawne odebranie monopolu kontaktu z zaświatami i obietnicą życia wiecznego? Przez kilka stuleci Kościół skutecznie zwalczał Halloween, aż nadeszły czasy współczesne, w których dominuje nowa religia - konsumpcjonizm. Filozof Roman Kubicki, profesor z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej podkreśla, że dzisiaj ludzkość stać na filozofię afirmującą życie. Obecnie centra handlowe stały się, i to nieprzypadkowo, nowymi świątyniami. Dawniej człowiek zwracał się do Kościoła z potrzebą życia wiecznego, obecnie w markecie daje świadectwo wierności potrzebom życia doczesnego. Jak podkreśla Kubicki śmierć już nie oferuje wieczności, gdyż doczesność ma lepszą ofertę: miłość, seks, karierę, sukces i używki". Cóż zatem? Wszyscy zapewne pamiętamy podróż Dantego przez zaświaty i wizytę w piekle, opisaną w Boskiej komedii". Czy dzisiaj jest ktoś kogo wizja ta przeraża? Czy zatem apele płynące z Kościoła, by zakazać zabawy w Halloween, mogą być skuteczne? 
Inspiracją do fotografii powyżej jest video do singla Me and the Devil" Gil Scott-Herona. Singiel promował ostatnią płytę Scott-Herona I'm New Here", wydaną w 2010 roku, tuż przed śmiercią artysty. Jeden ze sklepów internetowych realizuje dla mnie zamówienie z tą płytą. A zatem konsumpcja. Saluto.

poniedziałek, 19 października 2015

Dublin






Byłem w Dublinie. Poznałem Agę Szot. Aga maluje obrazy, tworzy kolaże, projektuje plakaty i wiele innych. Prowadzi studio na Aston Place, tuż koło Temple Bar, gdzie każdy zainteresowany może zapoznać się z jej twórczością. Ponadto działa aktywnie w kolektywie The Icon Factory, który zajmuje się promocją sztuki w Irlandii. To było fajne spotkanie i ciekawa dyskusja na temat malarstwa, fotografii, tolerancji, pieniędzy, polskiej emigracji i życiu w irlandzkiej stolicy. Lubię takie spotkania, dają pozytywne emocje. 
Nogami. Lubię zwiedzać na piechotę. Drugi raz w tym roku miałem przyjemność zajrzeć do irlandzkiej stolicy. Lubię Dublin. Lubię Irlandczyków. Lubię irlandzką whiskey. Wiem, że spostrzeżenia, gdy jest się gdzieś na chwilę, są zgoła różne, niż gdy żyje się w danym miejscu, ale mam nieodparte wrażenie, że to pozytywne miasto. Może zatem czas spakować walizkę z większym bagażem? Saluto.

poniedziałek, 12 października 2015

Backstage






Czy Syzyf, pchając ten cholerny głaz pod górę, robił jakieś przerwy? Nie wierzę, że nie. Nikt nie ma w sobie takiej siły, by tyrać nieustannie, bez żadnej przerwy na zwykłe życie. Każdy z nas musi znaleźć czas, by się nażreć, napić, popieprzyć czy po prostu nic nie robić. Nie wierzę, że można inaczej. Mylę się? W świecie rządzonym przez tyranię pozytywnego myślenia i sukcesu za wszelką cenę jakiekolwiek działanie bez jasno zdefiniowanego celu, czy jak wolisz targetu, jest bardzo często synonimem porażki. Zwał jak zwał, jedno jest pewne, gdy wykazujesz inną postawę życiową aniżeli Syzyf, nie będziesz miał lekko. 
Nie jestem wielkim fanem beletrystyki. Nie czytałem żadnej z powieści Szczepana Twardocha. Może to błąd? W jednym z tygodników opinii przeczytałem wywiad z Twardochem na temat zbliżających się wyborów parlamentarnych, polskich gastarbeiterów, szybkich samochodów i bycia pisarzem właśnie. Choć wywiad jest związany z promocją nowej książki Twardocha, to osobiście kupuję jego poglądy. Książkę także kupię. Wieloryby i ćmy" to zbiór zapisków, refleksji, komentarzy dotyczących rzeczywistości. Premiera książki już pod koniec października.
Tymczasem w prawdziwym życiu Lianne La Havas zagra koncert w Polsce. W ramach tournee promującego nowy album Blood" brytyjska wokalista wystąpi w klubie Palladium w Warszawie. Dla mnie osobiście to najważniejsze wydarzenie muzyczne w Polsce, które będzie miało miejsce do końca tego roku. Ciekaw jestem czy, a jeśli tak to kiedy, doczekam się koncertu nowej kapeli Dana Auerbacha - The Arcs.

poniedziałek, 14 września 2015

The Age Of The Understatement








The Last Shadow Puppets to projekt muzyczny dwóch brytyjskich dżentelmenów; Alexa Turnera, lidera kapeli Arctic Monkeys i Milesa Kane'a, frontmana The Rascals. W 2008 roku został wydany ich album The Age Of The Understatement", jedyny jak dotąd w dyskografii. Brzmienie zespołu uzupełnia na płycie 22-osobowa orkiestra London Metropolitan Orchestra pod batutą Owena Palletta. Dzisiaj, ponad 7 lat od premiery, zostałem posiadaczem tego krążka i radochy mam ogrom. Katuje go niemiłosiernie i raczej szybko mi się nie znudzi.
Byłem w kinie. Moja 8-letnia chrześniaczka Tatiana zaprosiła mnie na nową ekranizację Małego Księcia" Antoine'a de Saint-Exupery'ego. Kawał rewelacyjnego kina. Zabawnie było ujrzeć te zdziwione dzieci, gdy patrzyły na swoich wzruszonych rodziców tuż po emisji filmu. Mały Książe" to baśń dla dorosłych, bo to oni bowiem powinni wyciągnąć wnioski ze swego postępowania. Utwór uderza w towarzystwo dorosłych, w głupotę, pychę, materializm, powierzchowność, żądzę posiadania i przede wszystkim brak dziecięcego postrzegania świata. Bo dorastanie to nie problem, tylko zapominanie, że się było dzieckiem". Piękna to baśń. Saluto.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Palermo








Czy jest możliwe napisać dobry reportaż z Sycylii pomijając w nim wątek mafii? Kilkukrotnie oglądałem trylogię Ojciec chrzestny", którą wyreżyserował Francis Ford Coppola, na motywach powieści Mario Puzo, z genialnymi rolami Marlona Brando, Ala Pacino, Roberta De Niro i wielu innych. Fabuła trylogii opowiada losy gangsterskiej rodziny Corleone w Stanach Zjednoczonych. Marlon Brando wciela się w rolę nestora rodu Vito Corleone, który przybył do Nowego Jorku w wieku zaledwie 10 lat, uciekając z rodzinnej Sycylii przed zemstą mafii. Corleone to wymyślone nazwisko, które mały Vito przybrał na cześć miejsca z którego pochodzi i z którego zmuszony został potajemnie uciekać. Trzy części filmu ukazują perypetie rodziny na przestrzeni lat. Warto obejrzeć trylogię, to prawdziwy majstersztyk w historii kina. Kolejnym filmem, który utrwalił we mnie przeświadczenie, że na Sycylii mafioso czają się za każdym rogiem, a życie jest tam szczególnie niebezpieczne, był włoski serial kryminalny Ośmiornica" emitowany w latach osiemdziesiątych. Głównym bohaterem serialu jest komisarz Corrado Cattani, w tej roli genialny Michele Placido, który zostaje przeniesiony z Mediolanu do miasteczka Trapani na zachodnim brzegu Sycylii, by stanąć na czele wydziału kryminalnego tamtejszej policji, która nijak radzi sobie w walce z mafią. Jednak nie tylko filmy fabularne ukształtowały moje przeświadczenie, że sycylijska mafia to potężna organizacja, z którą nie jest w stanie poradzić sobie włoskie państwo. Pamiętam artykuł Piotra Pytlakowskiego, dziennikarza Polityki", w którym opisywał zjawisko gangu pruszkowskiego. Na zakończenie, z lekkim sarkazmem, zadał pytanie, co by miało miejsce, gdyby w Polsce działały organizacje przestępcze, których powstanie datuje się na setki lat wstecz i które, bądź co bądź, mocno zakorzenione są w strukturach miejscowych społeczności. Podał tam przykład choćby japońskiej Yakuzy, chińskich Triad, przede wszystkim jednak sycylijskiej Cosa Nostry. Bo czy możliwe jest by gangster był w stanie przez ponad 40 lat ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości, w dodatku na małej wyspie jaką jest właśnie Sycylia, bez pomocy miejscowej ludności? Bernardo Provenzano, członek Cosa Nostry, został zatrzymany w kwietniu 2006 roku na przedmieściach Palermo, po dokładnie 43 latach poszukiwań. Jego zatrzymanie było wynikiem wojny wewnątrz samych struktur mafijnych, a sam Provenzano wydany przez swoich konkurentów do władzy. Także w Palermo przez wiele lat niepokojony przez nikogo wiódł wygodne życie Salvatore Riina, szef sycylijskiej Cosa Nostry. Żył pod swoim nazwiskiem, odwiedzał modne lokale, leczył się w państwowych szpitalach, jednocześnie prowadząc otwartą wojnę z innymi gangami i państwem włoskim. Aresztowany został w 1993 roku, na wskutek presji międzynarodowej, po tym jak kazał zamordować włoskich sędziów śledczych Giovanniego Falcone i Paolo Borsellino. 
Jacques de Saint Victor, historyk, profesor na uniwersytetach w Paryżu i Rzymie, przekonuje, że historia zorganizowanej przestępczości jest nierozerwalnie związana z historią Włoch. Początki kształtowania się mafijnych organizacji miały miejsce w momencie upadku państwa feudalnego we Włoszech. Wówczas to zawiązały się struktury przestępcze ludzi honoru", jak sami siebie określają mafioso, wśród społeczności żyjących na Sycylii, ale również w Neapolu, Kalabrii i wielu innych włoskich prowincjach. Polecam książkę Niewidoczna siła", której autorem jest właśnie Jacques de Saint Victor. Gdy podczas sjesty wyludniają się ulice Palermo, dobrze jest zasiąść do lektury w jednej z licznych kawiarni, rozkoszując się smakiem espresso bądź grappy. Przed podróżą na Sycylię to pozycja obowiązkowa.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

38°00′50″N 12°32′28″E







Sycylijczyk Enzo Maiorca to typowy włoski macho. Z bezczelnym uśmiechem na ustach, pochłaniający ogromne ilości makaronu, pełen tupetu maminsynek, jednocześnie szaleńczo odważny nurek. Tak sportretował go w swoim filmie Wielki błękit" Luc Besson. Enzo Maiorca poczuł się urażony, wskutek czego przez ponad 14 lat skutecznie blokował dystrybucję filmu we Włoszech. Fabuła kadrowanego obrazu Luca Bessona opowiada o rywalizacji dwóch przyjaciół, którzy w nurkowaniu swobodnym na przemian biją kolejne rekordy. Choć nazwiska bohaterów zostały zmienione, nikt nie miał wątpliwości skąd inspirację dla swojego filmu czerpał reżyser. Enzo Maiorca od późnych lat sześćdziesiątych rywalizował z Jacques'em Mayolem, Francuzem urodzonym w Szanghaju. Obaj nurkowie byli sobie bliscy, ich przyjaźń przetrwała aż do samobójczej śmierci Mayola w 2001 roku. Po śmierci przyjaciela Enzo nie zaniechał nurkowania. Maiorca urodził się w mieście Syrakuzy na słonecznej Sycylii. Nurkować nauczył się we wczesnych latach dzieciństwa, spędzając w błękitnych wodach otaczających wyspę każdą chwilę. Ponoć dziś, w wieku 85 lat, także oddaje się kąpielom i wciąż aktywnie nurkuje. Na fotografiach powyżej kadry z zachodniego wybrzeża Sycylii. Zdjęcia zrobione w San Vito Lo Capo, Trapani, Zingaro i na Wyspie Levanzo. Mam nadzieję, że podczas następnego pobytu na Sycylii zrobię materiał fotograficzny dokumentujący piękno, które kryje się w podmorskim błękicie. Saluto.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Sen Nocy Letniej

W obliczu świata pędzącego ku otchłani, stać nas już tylko na ślepy optymizm. W tych okolicznościach postanowiliśmy wyjść odważnie naprzeciw i scementować nasz związek poprzez wydarzenie zwane ceremonią ślubną. Celowo napisałem to w liczbie mnogiej, gdyż była to wspólnie podjęta decyzja z dziewczyną, która zajmuje w moim życiu miejsce szczególne. Jesteśmy parą od lat, o takich jak my, można śmiało powiedzieć, że są po przejściach". Rozstań na szczęście było mniej niż powrotów, przynajmniej o jedno. Całe życie broniłem się przed wydarzeniem zwanym ślubem. Dzisiaj, parę tygodni po, gdy emocje już delikatnie opadły, wiem, że była to jedna z najlepszych imprez w moim życiu. I przyznam, bardzo żałuję, że zwlekałem z tą decyzją, bo gdybym miał odwagę zdecydować się wcześniej, mógłbym dzielić się tą chwilą z rodzicami. Cieszę się jednak, bo miałem możliwość bawić się z moimi siostrami, rodziną, którą widuje z rzadka, przyjaciółmi. Przede wszystkim bawiłem się z dziewczyną, która jest Moim Ulubionym Człowiekiem. Mam nadzieję, że ta nasza wspólna zabawa będzie trwała jak najdłużej. Czym zatem jest miłość?

Niemiecki socjolog Gerhard Crombach opublikował badania, w których twierdzi, że miłość to związek chemiczny o wzorze C8-H11-N, zwany fenyloetyloaminą, w skrócie PEA. Z kolei neurobiolog Richard Davidson z Uniwersytetu Wisconsin przekonuje, że za wydzielanie fenyloetyloaminy odpowiedzialny jest układ limbiczny mózgu. Fenyloetyloamina działa odurzająco niczym narkotyk, wprowadzając organizm w stan upojenia, uzależniając tym samym człowieka i wpychając go w sidła nałogu. Brzmi to mało romantycznie? To przecież najlepsze dragi jakie można sobie zażyczyć. 
Tylko szaleniec mógł to wymyślić. Jakob Ludwig Felix Mendelssohn Bartholdy całe życie zmagał się z depresją i lękami psychicznymi, jednak po dziś dzień uważany jest za jednego z najwybitniejszych kompozytorów, tuż po Mozarcie. Już w wieku 6 lat wykazywał geniusz muzyczny, grając na fortepianie, pierwszy publiczny koncert dał w wieku 9 lat w Berlinie. Pierwszą symfonię napisał w wieku 15 lat, dwa lata później skomponował uwerturę koncertową do Snu Nocy Letniej" Szekspira, która jest jego najbardziej znanym utworem. Dzieło dokończył w wieku 33 lat, w 1842 roku, dopisując znany chyba wszystkim Marsz Weselny". Pierwsze wykonanie Marsza Weselnego" na ceremonii ślubnej odbyło się w czerwcu 1847 roku, gdy miłość przysięgali sobie Dorothy Carew i Tom Daniel, w małym kościele brytyjskiego miasteczka Tiverton. Ponad 173 lata od momentu powstania, usłyszałem ten niepokojąco piękny utwór na własnym ślubie.
Autorem powyższych fotografii jest nasz przyjaciel Maciej Sypniewski.