poniedziałek, 12 października 2020

Każdy musi uznać opinie innego!

Czy to jeszcze kryzys demokracji czy już jej rychły koniec? Według Masaryka, możliwość psioczenia na rząd to szczęście i dowód, że demokracja istnieje, że ma się dobrze. Ten sam Masaryk, Tomas Garrigue Masaryk, pierwszy prezydent nieistniejącej już Czechosłowacji, twierdził, że demokracja owszem istnieje, problem jednak to brak wśród nas prawdziwych demokratów. Biorąc pod uwagę widoczny w ostatnich latach pochód ku władzy różnej maści populistów, dla przeciwwagi mężnych w słowie i czynie demokratów faktycznie jak na lekarstwo. No dramat! 
Czy kryzys ów widoczny jest również w USA, ponoć ojczyźnie demokracji? Ba, Ameryka nigdy nie była państwem demokratycznym, gdyż demokracja to rządy ludu, tymczasem w Ameryce rządzi prawo, lub raczej z założenia rządzić powinno. Ojcowie założyciele, w imię ochrony wolności i własności każdego człowieka, stworzyli model państwa, które zabezpiecza interesy obywateli. Owszem, wybory na najważniejszego polityka w kraju, którym jest prezydent, są powszechne, jednak obywatele oddają głos na swojego przedstawiciela do Kolegium Elektorów, i dalej, elektorzy dokonują wyboru w imieniu suwerena. To nie jest władza ludu, choć owszem, lud ma wiele praw zagwarantowanych w Konstytucji, co czyni pozory, że Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są państwem demokratycznym. Nie są, USA to państwo, gdzie rządzić ma prawo, w imię ochrony wolności i własności każdego człowieka, najlepiej białego z klasy średniej, pozornie, uczciwego podatnika. I takie bodajże mogło być założenie, gdy podpisywano Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Zastanawiam się, czy to, co dzieje się obecnie w USA, czyli zamieszki po kolejnym zabójstwie Afroamerykanów przez tych, którzy powinni stać na straży porządku, czyli policję, jest obroną interesów białego człowieka czy raczej próbą obalenia rasistowskiego porządku? Colson Whitehead, autor wybitnych powieści Kolej podziemna" i Miedziaki", twierdzi, że to zjawisko cykliczne. Przypomina, że co rusz odbywa się w USA debata odnośnie rasizmu, wskutek morderstwa popełnionego na Afroamerykańskim obywatelu przez funkcjonariusza policji. Bo jak inaczej można nazwać wydarzenia, które doprowadziły do śmierci George'a Floyda i wielu innych w ostatnim czasie. Rasizm co rusz jest powodem zamieszek na ulicach amerykańskich miast. W historii Stanów Zjednoczonych zawsze byli obecni głosiciele białej supremacji, są obecnie i zawsze obecni będą, teraz jeden z nich jest prezydentem i raptem w kilka lat zdołał wywołać chaos wykraczający poza zasięg rażenia przeciętnego rasisty. Rasistowskie poglądy wypowiadane z Gabinetu Owalnego mają wielką moc sprawczą. Wielki test czeka amerykańskie społeczeństwo już w listopadzie, wówczas będzie wiadomo dokąd zmierza Ameryka. 
Czy Ameryka, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, może być jeszcze wielka? Co sprawiło, że była brytyjska kolonia stała się najpotężniejszym mocarstwem na świecie? Obywatele! Obywatele, którzy angażowali się w życie gospodarcze i polityczne własnego kraju, dając mu państwowość. I dalej, państwo, które od początku istnienia angażowało wszystkie swe siły w rozwój kraju dla obywateli. Największym mitem dotyczącym Ameryki jest to, że rozwój swój zawdzięcza przedsiębiorczym wizjonerom. Owszem, byli i tacy, jednak dla nich samych najważniejszy był zawsze zysk prywatny i własne interesy. Tymczasem państwo, dzięki podatnikom, inwestowało w rozwój infrastruktury, począwszy od autostrad i dróg przecinających ten ogromny kraj, poprzez wielkie i wspaniałe miasta, do których po dziś dzień sprowadzają się ludzie z odległych zakątków świata, wnosząc swój entuzjazm, pomysły i poświęcenie aż po nowoczesne technologie, programy badawcze, dzięki którym człowiek opanował sztukę awiacji, ba, wybrał się w kosmos i dalej marzy, nie boi się podążać ku nieznanemu. Zatem co poszło nie tak, że dziś Ameryka nie jest wielka, skoro obecny prezydent szedł do poprzednich wyborów z hasłem przywrócenia świetności Ameryce i tym hasłem wybory wygrał? Neoliberalna rewolucja! To neoliberalna rewolucja za czasów prezydentury Ronalda Reagana sprawiła, że biznes zaczął kolejno przejmować niemal wszystkie interesy, które uprzednio należały do państwa. Brzmi znajomo? Największa waga liberalnej myśli to wiara, że prywata będzie wykazywać się większym zaangażowaniem w rozwój dla dobra wszystkich. Nic bardziej błędnego i nic bardziej groźnego. To neoliberalizm otworzył na oścież drzwi dla różnej maści populistów, zaniedbując dobro społeczeństwa, wierząc jedynie w bezwzględny zysk. Podłe nastroje społeczne wyczuli różnej maści populiści, szemrane typki, którzy wskazali pogubionemu społeczeństwu winnych ich niepowodzeń, obiecali wendetę, jak również mamili lud obietnicami prostych rozwiązań na skomplikowane problemy. Przecież Trump szedł do wyborów z obietnicą deportacji wszystkich grup etnicznych, które odbierają miejsca pracy prawdziwym Amerykanom. Przecież Trump szedł do wyborów z obietnicą stworzenia milionów miejsc pracy i dzięki temu otrzymał największą liczbę głosów z zubożałych, poprzemysłowych stanów, takich jak Ohio, Michigan, Iowa, Minnesota czy Pensylwania, gdyż uparcie twierdził, że da robotę i znów będzie wspaniale". I na koniec Trump uderzył w nacjonalistyczną nutę, twierdząc, że Stany Zjednoczone powinny zerwać wszelkie sojusze, gdyż jest to ciężar dla suwerenności i budżetu Ameryki. Wrogowie, wendeta, proste rozwiązania przy akompaniamencie nacjonalistycznych nut, brzmi znajomo, nieprawdaż? Wielki test czeka amerykańskie społeczeństwo w listopadzie, wówczas będzie wiadomo dokąd zmierza Ameryka, a poniekąd zapatrzona w Amerykę niemała część świata.