poniedziałek, 26 grudnia 2011

Kanadyjska zima, polski jazz

Jakby ktoś pytał, to informuję, że śnieg w Vancouver nie pada, za to opady deszczu są niemal codziennością. Vancouver leży na zachodnim brzegu Kanady, w prowincji Brytyjska Kolumbia, przy ujściu rzeki Fraser do Pacyfiku. Vancouver jest miastem centralnym, oprócz niego w skład aglomeracji miejskiej wchodzą Delta, Coquitlam, Surrey, Richmond, Burnaby, New Westminster i North Vancouver. Strzałka na mapie po prawej wskazuje, gdzie mieszka autor tego bloga. Tyle wiadomości na dzisiaj. Saluto.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Go Canucks Go


Trzy lotniska. Dwa samoloty. Ponad dwanaście godzin lotu łącznie. Trzy sztuczne posiłki. Jeden kurs taksówką po mieście i jeden hostel na Hastings. Dwie wizyty w urzędzie imigracyjnym. Jeden nowy numer telefonu. Kilku nowych, interesujących znajomych. Jeden wynajęty pokój w Collingwood. To najważniejsze wyliczenia z ostatnich dni. Czy czegoś aby nie pominąłem? Zapewne tak. Pozdrowienia z Vancouver. To ponoć jedno z najlepszych miejsc do życia na świecie. Dam znać, czy jest tak faktycznie.

czwartek, 24 listopada 2011

Dull routine of everyday life is so exciting








Jednorazowym aparatem z przeterminowaną błoną fotograficzną negatywową, czyli projekt Dull routine of everyday life is so exciting". Bardzo lubię te małe, brzydkie, niepozorne aparaty. Frajdę z użytkowania takich mam większą aniżeli z całego cyfrowego badziewia. Teraz będzie przerwa w tej zabawie i w związku z tym trochę większy upload. Ruszam w podróż. Za ocean. Więcej wiadomości wkrótce. Saluto.

niedziela, 20 listopada 2011

Lecz zabije rzeka białego człowieka

Christophe Parmentier jest specjalistą w branży naftowej. Blandine de Kergalec to emerytowana agentka francuskich służb specjalnych DGSE. Bernard Lemaire pracuje jako doradca afrykańskich prezydentów. Jelena Pietrowa handluje czarnymi perłami. Puszkin Gao, syn Jeleny, to filozof i malarz. Wszyscy spotykają się w Brazzaville, stolicy Konga, gdzie dzieje się akcja powieści Lecz zabije rzeka białego człowieka", której autorem jest francuski pisarz Patrick Besson. Ich perypetie stanowią pretekst dla autora, żeby opisać Afrykę subsaharyjską. Besson wyszydza przesądy i zachowania Europejczyków, twierdzi, że Afryka przemienia ich w bojaźliwe istotki, które nie mają odwagi chodzić po afrykańskich ulicach ze strachu, że zostaną okradzione lub zgwałcone, siedzą jedynie w wielkich terenówkach z przyciemnionymi szybami, tak, aby jakiś czarny osobnik ich nie zauważył. W kolejnych rozdziałach śledzimy wydarzenia z perspektywy różnych postaci, co wprowadza atmosferę niepewności i niepokoju, jednocześnie pozwala zrozumieć czytelnikowi tajemniczą aurę Czarnego Lądu. Akcja powieści rozgrywa się współcześnie, autor jednak odnosi się do przeszłości i opisuje dekolonizację Afryki, narastanie konfliktu pomiędzy Hutu i Tutsi w Rwandzie, wojny domowe w Kongu czy obecną rzeczywistość w tej części świata, jako konsekwencje powyższych. Besson staranie odtwarza afrykańskie realia, co czyni powieść niezwykle realistyczną, a to dlatego, że sam przez kilka lat mieszkał i pracował w Afryce. Nie jestem wielkim fanem beletrystki, ale książkę Lecz zabije rzeka białego człowieka", której autorem jest Patrick Besson, polecam tym wszystkim, których choć trochę interesuje Czarny Ląd. Saluto.

czwartek, 10 listopada 2011

Czy można to nazwać publikacją?

Czy fotografię wydrukowaną na koszulce można nazwać publikacją? W ostatniej letniej kolekcji firmy odzieżowej Cropp na jednej z koszulek zamieszczona została fotografia, której jestem autorem. To stare zdjęcie, bodajże z 2009 roku. Ale i tak się bardzo cieszę. Liczę na to, że takich publikacji będzie więcej. Jako, że już dawno po sezonie letnim, koszulkę można dostać jedynie w outletach. Saluto.

poniedziałek, 17 października 2011

Porozmawiamy o fotografii

Gilles Peress zwykł powtarzać, że nie wierzy w słowa, wierzy w obrazy". Rzecz ma się oczywiście na temat fotografii. Zgadzam się z tym, lecz być może czasem warto odstąpić od tej zasady i wymienić poglądy. W związku z tym faktem w imieniu Centrum Kultury i Sztuki w Koninie ponownie zapraszam na spotkanie z cyklu Rozmowy o fotografii". Tym razem tematem rozmowy będzie prawda" w fotografii. Serdecznie zapraszam jutro na 18-tą do Galerii Sztuki Wieża Ciśnień". Saluto.

poniedziałek, 10 października 2011

Dull routine of everyday life is so exciting






Czy pamiętacie kasety magnetofonowe? Teraz to jest vintage, czyli zdjęcie numer jeden. Na drugim kadr z sesji zdjęciowej Ninotchka". Kolejne dwa to promocja codziennej higieny. Bohaterem zdjęcia numer pięć jest Overactive. Życie to sztuka wyboru - tak można zatytułować ostatni kadr. Wszystko to w ramach kontynuacji cyklu Dull routine of everyday life is so exciting". Saluto.

poniedziałek, 26 września 2011

Ziarna zmian. Sześć roślin, które zmieniły oblicze świata

Herbata, jak żaden inny napój, miała decydujący wpływ na historię świata. Napar z suszonych liści, pąków i kwiatów przyczynił się do upadku cesarskich Chin, miał udział w rozwoju handlu i przemysłu w Wielkiej Brytanii, a także stał się symbolem niepodległościowych dążeń Stanów Zjednoczonych. I nie tylko. Kto nie wierzy, niech sięgnie po książkę Ziarna zmian. Sześć roślin, które zmieniły oblicze świata" Henry'ego Hobhouse'a. Autor barwnie opisuje dzieje sześciu roślin, które miały ogromny wpływ na oblicze i historię świata. Herbacie poświęcony jest jeden rozdział, pozostałe rośliny to chinina, cukier, bawełna, ziemniak i kokaina. Wróćmy do herbaty. W jaki sposób napar z liści mógł przyczynić się do upadku cesarskich Chin? Herbata trafiła do Europy w XVI wieku. Pierwszymi Europejczykami pijącymi herbatę byli prawdopodobnie Portugalczycy, którzy przywozili ten napój do Lizbony z ówczesnej portugalskiej kolonii w Makau. Jednak rozkwit popularności naparu z liści w Europie datuje się na rok 1652, w momencie pojawienia się herbaty w stolicy Imperium Brytyjskiego, Londynie. Brytyjczycy sprowadzali herbatę z chińskiego Kantonu. Dlaczego herbata zyskała popularność w Europie? Według autora książki powód jest prozaiczny, taki, że herbata zawiera społecznie akceptowane środki pobudzające. Podobna historia jest także w przypadku kawy. Ponadto, w momencie wprowadzenia tych napojów na rynek, woda w większości miast i wiosek nie nadawała się do spożycia. Tak więc, aby uniknąć chorób przenoszonych przez wodę, ludzie zmuszeni byli pić bezpieczną, przegotowaną wodę pozbawioną smaku. Napar z liści rozwiązał ów problem. Hobhouse zwraca uwagę na fakt, że prostym sposobem nadania znaczenia środkowi, którego istnienie współczesny człowiek uważa za rzecz oczywistą, jest wyobrażenie sobie życia bez niego. Cóż, jako zadeklarowany fan herbaty, nie mogę się z tym nie zgodzić. Popyt na herbatę tuż po jej pojawieniu się w Europie świadczy, że zaspokoiła olbrzymią potrzebę. Niemal przez dwa kolejne stulecia import herbaty z Chin wzrósł kilkakrotnie i spowodował rozwój przemysłu na Wyspach Brytyjskich, który wytwarzał ponad 5 procent produktu krajowego brutto. Jednak na początku XIX wieku Europa pogrążyła się w szaleństwie wojen napoleońskich, a europejskie pieniądze znacznie straciły na wartości. Tymczasem w Chinach, oddalonych od Europy o pół świata, nic złego się nie stało. Na domiar Chińczycy nie potrzebowali europejskich papierowych pieniędzy. Rozliczenia w handlu z Europejczykami, w tym za herbatę, preferowali w złocie i srebrze. W ówczesnym czasie inne rozliczenie nie wchodziło w grę, nie istniała bowiem żadna technologia, która mogłaby zainteresować Chińczyków. Cesarstwo Chińskie było samowystarczalne w produkcji żywności, tkanin, minerałów i wszystkich innych artykułów pierwszej potrzeby. Szczególnie dotkliwe było to dla Brytyjczyków, gdyż ponad połowa importu chińskiej herbaty była przeznaczona na brytyjski rynek. Szybko znaleziono rozwiązanie, czym zastąpić papierowy pieniądz: opium. Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska od 1758 roku miała monopol na produkcję opium w Indiach. Choć Chiny już w 1729 roku uczyniły handel, uprawę i palenie opium zbrodnią zagrożoną karą śmierci, to mimo zakazu, Brytyjczycy sprawili, że handel tym narkotykiem stał się ogromnym przedsięwzięciem gospodarczym. Cały handel opium w Chinach był zorganizowany oczywiście w taki sposób, że władze w Londynie mogły wyprzeć się wszelkiej odpowiedzialności. Pomiędzy rządem brytyjskim, Brytyjską Kompanią Wschodnioindyjską, handlem herbatą i opium nie istniał bezpośredni związek. Autor książki nazywa całą sprawę szyderczą obłudą brytyjskiego establishmentu. Chińscy mandaryni byli oburzeni upodleniem narkotykowym swego narodu. W 1839 roku cesarz Chin Daoguang postanowił zrobić porządek z opiumową kontrabandą. W wyniku działań Cesarskiego Komisarza w Kantonie spalono roczne zapasy opium składowane nielegalnie na chińskich i brytyjskich statkach. Aresztowano również brytyjskich i chińskich kupców, w przypadku tych drugich wydano wiele wyroków śmierci. W wyniku tych działań Zjednoczone Brytyjskie Królestwo wypowiedziało Chinom wojnę, która przeszła do historii jako I wojna opiumowa. Cesarskie Chiny nie miały jednak pojęcia o determinacji, sile i charakterze Brytyjczyków, ponadto flota brytyjska dysponowała znacznie lepszym uzbrojeniem. W 1842 roku Chiny musiały przyznać wyższość brytyjskiej flocie. Podpisano wówczas traktat nankiński, na mocy którego cesarstwo chińskie otworzyło dla europejskich statków pięć dużych portów, a Hongkong znalazł się pod brytyjskim panowaniem. W następnych latach w wyniku kolejnych wojen cesarstwo chińskie upadło. Neutralność, wspaniała chińska kultura, filozofia i nauka zostały zniszczone dla wzrostu dochodu narodowego kraju białego człowieka. To jest także odpowiedź na drugie pytanie dotyczące rozwoju handlu i przemysłu w Wielkiej Brytanii, który miał bezpośredni związek z herbatą. Import suszonych liści, pąków i kwiatów spowodował powstanie nowych manufaktur na wyspach brytyjskich, takich jak choćby fabryki porcelany. W jaki natomiast sposób napar z suszonych liści mógł stać się symbolem dążeń niepodległościowych Stanów Zjednoczonych? Każdy z nas na lekcjach historii w szkole podstawowej słyszał zapewne o bostońskiej herbatce". Pod koniec XVIII wieku Wielka Brytania próbowała walczyć z przemytem herbaty z Chin za pomocą cła i podatków. W tym celu rząd premiera Northa, by pozbyć się nadmiarów towarowych herbaty zalegających w magazynach, zezwolił na sprzedaż chińskiej herbaty w amerykańskich koloniach z pominięciem cła. W prosty sposób naruszało to interes amerykańskich importerów naparu z liści. Takie działanie rządu brytyjskiego spotkało się z ostrym sprzeciwem większości brytyjskich kolonistów, którzy coraz mniej czuli się Brytyjczykami, a bardziej Amerykanami. W dniu 16 grudnia 1773 roku w porcie w Bostonie doszło do incydentu, który stał się zarzewiem rewolucji amerykańskiej. Grupa kilkudziesięciu mężczyzn wdarła się na statki Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej i zniszczyła ładunek z herbatą. Reakcją brytyjskiego rządu było zamknięcie portu w Bostonie, co wpłynęło negatywnie na handel w regionie. Kolejne wydarzenia doprowadziły do radykalizacji nastrojów po obu stronach Atlantyku i wybuchu rewolucji niepodległościowej w Stanach Zjednoczonych. Resztę wszyscy znamy z książek lub filmów. To jedynie wybrane przeze mnie wątki dotyczące historii herbaty, we wspomnianym rozdziale jest wiele innych ciekawostek, choćby jak i dlaczego fałszowano herbatę i jak powinno się parzyć ów niesamowity napój, tak by rozkoszować się niesamowitym smakiem. Historie pozostałych roślin także są niezwykle ciekawe. Ziarna zmian. Sześć roślin, które zmieniły oblicze świata" Henry'ego Hobhouse'a to wartościowa książka. Bardzo polecam. Saluto.        

poniedziałek, 5 września 2011

Buongiorno Principessa

W założeniu miały być toskańskie winnice, jednak zwyciężyła opcja miejska, czyli Siena i Florencja, a w drodze powrotnej Bolonia. Znamienne, że rok temu napisałem na blogu o spacerach wybrukowanymi uliczkami włoskich miasteczek. Oby nie za dużo jednak. Za to Toskania kulinarnie wspaniale. Ta oliwa i słodkie pomidory. Chleb i makarony. Sery i wina. I przede wszystkim ta włoska kawa. Stałem się fanem espresso, choć jak dotąd nie pijałem kawy. Zdjęcia wakacyjne. Niewiele do pokazania. Arrivederci Bella Italia.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Cena ryżu, premier Tajlandii i moje przyzwyczajenia żywieniowe

Czy nominacja Yingluk Shinawatry na stanowisko premiera Tajlandii, która miała miejsce w ostatni poniedziałek w Bangkoku, może w jakikolwiek sposób dotyczyć mnie i moich przyzwyczajeń żywieniowych? Tak, jeśli populiści z partii Phak Puea Thai, z premier Shinawatry na czele, konsekwentnie wprowadzą swoje obietnice wyborcze. Pierwsza kobieta na stanowisku szefa rządu w historii azjatyckiego królestwa w trakcie kampanii wyborczej obiecywała podniesienie ceny skupu ryżu. Rząd Tajlandii, do której obecnie należy 30 procent światowego eksportu ryżu, zamierza podnieść cenę skupu białego ryżu z 9 tysięcy bahtów do 15 tysięcy, czyli powyżej ceny rynkowej. Na realizacji tego programu ma skorzystać około 4 milionów tajskich rolników, którzy stanowią główny elektorat partii Phak Puea Thai. To jednocześnie zła wiadomość dla ponad 3 miliardów konsumentów na świecie, w większości z państw mniej uprzemysłowionych, dla których ryż jest podstawą codziennej diety. Ceny mogą wzrosnąć. A jeszcze trzy miesiące temu, według FAO, Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa, to obfite zbiory ryżu w Tajlandii miały uratować świat przez kryzysem żywnościowym związanym z rosnącymi cenami żywności na świecie. Jeśli jednak rząd Tajlandii wprowadzi obiecane zmiany, skutek w postaci większych zysków dla tajskich rolników może być krótkoterminowy. Na skokowy wzrost ceny tajskiego ryżu szybko zareagują konkurenci z ościennych państw, takich jak Kambodża i Wietnam. Jednak walka cenowa producentów ryżu może przełożyć się moje przyzwyczajenia żywieniowe, a decyzje polityczne będących u władzy populistów w Tajlandii mogą posiadać siłę rażenia na odległość ośmiu tysięcy kilometrów. Yingluk Shinawatra, obecna premier Tajlandii, to siostra Thaksina Shinawatry, byłego premiera, który utracił władzę wykonawczą w Tajlandii w wyniku zamachu stanu w 2006 roku. W dniach, w których miał miejsce zamach stanu w 2006 roku, przebywałem pierwszy raz w Tajlandii, jednak przebieg wydarzeń był tak spokojny, że dowiedziałem się o nich z maili od przyjaciół. Od tamtych wydarzeń zamieszki i protesty pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami Thaksina odbywały się cyklicznie. Były premier Thaksin Shinawatra od zamachu stanu przebywa na przymusowej emigracji, początkowo w Londynie, następnie w Hongkongu, obecnie w Dubaju. Wszystko dlatego, że w Tajlandii ciąży na nim zaocznie wydany wyrok o korupcję i wspieranie terroryzmu. Czy objęcie teki szefa rządu przez jego młodszą siostrę umożliwi mu powrót do kraju? Być może. Premier Yingluk Shinawatra już zapowiedziała wprowadzenie amnestii dla "skazanych polityków". Jednak przeciwko powrotowi do kraju byłego premiera jest dowództwo tajskiej armii, a to armia właśnie przeprowadziła skuteczny zamach stanu w 2006 roku. Wojsko tajskie wielokrotnie angażowało się w rozwiązywanie sporu pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami Thaksina Shinawatry. Do krwawych zajść w Tajlandii doszło ponownie w zeszłym roku, sytuację udało się opanować dopiero po skutecznej interwencji armii. Jak widać, polityczni populiści pod każdą szerokością geograficzną wywołują skrajne emocje. Być może jest to dobra wiadomość dla hodowców byliny, zwanej ziemniakiem. Saluto.

sobota, 16 lipca 2011

Dull routine of everyday life is so exciting


Jaka jest zasadnicza różnica pomiędzy zdjęciami, które robię na temat Dull routine of everyday life is so exciting" a fotografią, którą uprawiałem dotychczas? Po raz pierwszy wymyślam i układam kadry, zanim zostaną naświetlone na błonie fotograficznej. Dotychczas robiąc zdjęcia poszukiwałem kadru, tymczasem fotografując codzienne życie jednorazowymi aparatami czasem komponuję kadr uprzednio. I chcę uczciwie przyznać, że fajnie się przy tym bawię. Saluto.

czwartek, 23 czerwca 2011

Porozmawiamy o fotografii

Gilles Peress, jeden z filarów agencji fotograficznej Magnum, zwykł mawiać, że nie wierzy w słowa, wierzy jedynie w obrazy". Zgadzam się z tym, jednak może czasem warto czasem wymienić poglądy, by dowiedzieć się co sądzą inni na temat fotografii. W związku z tym w imieniu Centrum Kultury i Sztuki w Koninie zapraszam do Galerii Sztuki Wieża Ciśnień" na spotkanie z cyklu Rozmowy o fotografii". Razem ze Strefe poprowadzimy dyskusję na temat Ile kosztuje fotografia?". Zapraszam jutro do Wieży Ciśnień".

wtorek, 14 czerwca 2011

Uważajcie na chodnikach, pasach, ścieżkach rowerowych

Kupiłem rower. Sprzedałem samochód. Tak będzie lepiej. Dla kondycji mojej i dla kondycji mojego portfela, a także dla środowiska naturalnego. Pogoda sprzyja, więc korzystam. Czerwony dwukołowiec napędzany emocjami. Tak więc uważajcie na pasach, chodnikach, ścieżkach rowerowych. Tym samym mniej czasu na książki, filmy, fotografię. Wiosna w pełni, lato się zbliża, należy korzystać. Saluto.

czwartek, 12 maja 2011

Oddajcie mumie faraonów

Kilka dekad po upadku kolonializmu w dawnych koloniach wciąż żywe są antyzachodnie urazy. Nie trudno to zrozumieć. Rządy potęg kolonialnych Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, Belgii, Niemiec czy Holandii popełniały w podbitych krajach niezaprzeczalne zbrodnie. Ludobójstwo, niewolnictwo, ksenofobia czy dyskryminacja rasowa to krzywdy, których nie sposób wymazać z pamięci. Przed kolonialne porządki w Afryce, obu Amerykach czy Azji, także dalekie były od sprawiedliwych, jednak krzywda wyrządzona przez kolonizatora, przybysza, przez obcego", taka krzywda boli bardziej. Przede wszystkim dlatego, że stosunkowo łatwo wskazać winnego. W rachunkach doznanych krzywd i upokorzeń jest jeszcze jedna zbrodnia. To kradzież bezcennych starożytnych dzieł sztuki i mających sakralną wartość mumii przodków. Jako dowód na popełnienie tej zbrodni byłe kolonie wskazują eksponaty w zbiorach muzeów w krajach Zachodu. I żądają zwrotu. Zbiory w muzeach w krajach Zachodu powiększały się o nowe eksponaty w czasach kolonializmu. Zasoby muzealne rosły jak na drożdżach. Trafiały tu całe skrzynie zabytków pozostałych po cywilizacjach Egiptu, Mezopotamii, Persji, Grecji czy przedkolumbijskiej Ameryki. Większość tych zabytków została zagrabiona, część przemycona, śladowe ilości wywożono za zgodą skorumpowanych miejscowych władz. Obecnie są przedmiotem sporu na arenie międzynarodowej. W zeszłym miesiącu na odważny krok zdecydowały się francuskie władze. Na mocy specjalnej ustawy Francuzi oddali Maorysom zmumifikowane i wytatuowane w tradycyjne wzory głowy maoryskich wojowników, które mają sakralną wartość dla rdzennych mieszkańców dzisiejszej Nowej Zelandii. Maoryska nazwa głów to Toi Moko. Toi Moko przywozili do Europy w XIX wieku europejscy podróżnicy i kupcy z kampanii handlowych, wymieniając je na broń, amunicję czy żywność. Za francuskim przykładem poszły muzea w Szwecji i Norwegii. Wspomniana ustawa jest istotna w debacie na temat etycznej strony muzealnych ekspozycji, szczególnie przechowywania szczątków ludzkich, które trafiły do muzeów w bezprawny sposób. Czy po maoryskich głowach przyjdzie kolej na zwrot egipskich mumii? Zahi Hawass, archeolog i minister ds. zabytków Egiptu, zwany Indianą Jonesem, zapewne skwapliwie wykorzysta to jako argument w negocjacjach. Zahi Hawass jest kontrowersyjną postacią. Jego przeciwnicy twierdzą, że ego archeologa jest większe aniżeli egipskie piramidy. Jednak trudno odmówić mu sukcesów. To on odzyskał tysiące bezcennych starożytnych dzieł sztuki i odkrył prawdziwą przyczynę śmierci faraona Tutanchamona. W grudniu 2010 roku nowojorskie Metropolitan Museum of Art zwróciło Egiptowi 19 drogocennych przedmiotów, dzieł rzemiosła artystycznego o szacunkowej wartości 200 milionów dolarów. Za tym wszystkim stał Zahi Hawass. Jak tego dokonał? Pół roku wcześniej osobiście oprowadzał po egipskich piramidach amerykańskiego prezydenta Baracka Obamę. Co było przedmiotem rozmowy? Zapewne historia Egiptu i zagrabione mienie. Na krótko przed wybuchem rewolucji w Egipcie, która odsunęła od władzy Hosni Mubaraka, egipski archeolog Zahi Hawass wysunął żądania zwrotu dzieł sztuki od londyńskiego British Museum, które przetrzymuje największą ilość egipskich antyków, w tym słynny Kamień z Rosetty. Kamień z Rosetty to kamienna płyta, na której wyryty został tekst dwujęzyczny, po egipsku pismem hieroglificznym oraz po grecku. Kamienna płyta jest dla Egipcjan jednym z najważniejszych symbolii ich kultury. To dzięki kamiennej płycie odczytano hieroglify. Kamień odkryty został w egipskim porcie Rosette w lipcu 1799 roku przez francuskiego kapitana Pierre'a Francis Boucharda w trakcie wyprawy Napoleona Bonapartego do Egiptu. Początkowo znalazł się w zbiorach Instytutu Francuskiego. Po przegranej Napoleona z Brytyjczykami, na mocy traktatu pokojowego z Aleksandrii z 1801 roku Kamień z Rosetty przejęty został przez brytyjskie wojska i przekazany British Museum w Londynie. O wyprawie Bonapartego warto poczytać w książce Napoleon w Egipcie" Paula Stratherna. Tak jak londyńskie British Museum nie chce oddać kamiennej płyty z hieroglifami, tak berlińskie Pergamonmuseum nie kwapi się ze zwrotem syryjskich posągów grobowych odnalezionych w Tell Halaf w 1899 roku przez niemieckiego archeologa amatora Maxa von Oppenheima na terenie dzisiejszej Syrii. O ile Zahi Hawass jedynie pozuje na Indianę Jonesa, o tyle biografia barona Maxa von Oppenheima to materiał na film przygodowy. Oppenheim, niemiecki bogacz, szpieg, archeolog amator i miłośnik Orientu odkrył na syryjskiej ziemi skarby, sprowadził je do Berlina, zrobił z nich maszynkę do robienia pieniędzy, a następnie wszystko utracił w trakcie II wojny światowej. Obecnie posągi grobowe odnalezione w Tell Halaf są przedmiotem dyplomatycznego sporu pomiędzy Niemcami a Syrią. Odkrycie syryjskich monumentów przez barona nie było wynikiem archeologicznej pracy, lecz szpiegowskiej gry, którą prowadził jako emisariusz ostatniego niemieckiego cesarza Wilhelma II Hohenzollerna na Bliskim Wschodzie. W trakcie II wojny światowej, podczas bombardowania Berlina, syryjskie monumenty grobowe uległy zniszczeniu. W 2001 roku rozpoczęto prace nad odbudową rzeźb z Tell Halaf. Prace trwały 9 lat. Obecnie są atrakcją berlińskiego Pergamonmuseum. Od 2010 roku Syria domaga się od niemieckiego rządu zwrotu starożytnych dzieł sztuki. Negocjacje trwają. Wiele niepodległych dziś państw, niegdyś będących koloniami, planuje stworzyć wspólną deklarację z żądaniem zwrotu zagrabionych dzieł sztuki i mających sakralną wartość mumii przodków. W rachunkach dokonanych krzywd i upokorzeń dokonanych przez kolonializm jest wiele do wyrównania. Zwrot zagrabionego mienia może być krokiem w dobrym kierunku.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Hoscakal Türkiye







Bodrum to miejscowość w południowo - zachodniej Turcji, w prowincji Mugla. Jest położona nad Morzem Egejskim, na północnym zachodzie zatoki Gökova, naprzeciw greckiej wyspy Kos. Miasto jest znaną miejscowością wypoczynkową, słynącą z klubów nocnych, sportów wodnych oraz zabytków. Każdego roku Bodrum odwiedza kilkaset tysięcy turystów. Tyle z wikipedii. Czy coś dodać od siebie? Może tak: warto odwiedzić Bodrum, ale nie jest to miejsce z kategorii tych, gdzie chciałbym zostać na dłużej. Tyle. Natomiast jeśli chodzi o zdjęcia to nie jestem zadowolony. Pocztówki z wakacji. Nic nadzwyczajnego. Ale nie to było celem wyjazdu. Saluto.

sobota, 2 kwietnia 2011

Dziesięć

Dziesięć. Tyle ostało mi się albumów Kuba". Jestem autorem 20 fotografii w tym albumie, kolejnych 20 jest autorstwa Macieja Sypniewskiego. Fotografie w tym albumie to portrety Kubańczyków. Esej do albumu napisał Robert Brzęcki, kurator Galerii Sztuki Wieża Ciśnień" w Koninie. Album ukazał się w nakładzie 400 egzemplarzy. Jeśli ktoś chciałby stać się posiadaczem jednego z ostatnich dziesięciu to poproszę o wiadomość na likenewspaper@gmail.com. Za zwrot kosztów przesyłki. Saluto.

sobota, 19 marca 2011

Backstage










Backstage sesji zdjęciowej Ninotchka". Inspiracją był słynny film z Gretą Garbo z 1939 roku o takim samym tytule. Fabuła filmu oparta jest na motywach powieści Melchiora Lengyela. Greta Garbo gra tytułową bohaterkę, Ninoczkę, wysłanniczkę radzieckiego wywiadu, która w tajnej misji przybywa z Moskwy do Paryża. Film zdecydowanie polecam. Saluto.

sobota, 5 marca 2011

Jazz po prostu

William Claxton, choć fotografował celebrytów i artystów, szukał sposobu, by pokazać ich jako zwykłych, przeciętnych ludzi, a nie jako gwiazdy. Zdjęcia Claxtona dokumentują codzienne życie bohaterów. W trakcie pracy, zabawy lub w obliczu życiowych tragedii. Fotografie Claxtona, choć to portrety, przypominają klasyczny fotoreportaż. Opowiadają historię głównego bohatera. Aby mogły powstać takie zdjęcia pomiędzy fotografem a bohaterem fotografii musiała wytworzyć się nić porozumienia i zaufania. William Claxton to mistrz. Tymczasem na zdjęciu powyżej Strefe w trakcie codziennych czynności. Jazz po prostu. Saluto.

sobota, 19 lutego 2011

Wszystko jest fotografią

Jak byłem trochę mniejszy to zbierałem obrazki z gum turbo. Miałem także niezłą kolekcję puszek i całą ścianę w plakatach. Dzisiaj kolekcjonuję fotografię. Zbieram gazety, w których opublikowane zostały ciekawe fotoreportaże. Pocztówki. Albumy fotograficzne. I zaczynam dojrzewać do tego, by kupować odbitki. Nazwisko autora zdjęcia nie jest tak ważne. Podobać musi mi się przede wszystkim kadr. Jednak jak będę miał możliwość i będzie mnie stać to zacznę od Tadeusza Rolkego. Jego zdjęcie z 1974 roku z Sycylii zatytułowane Bar w Sferacavallo" to mistrzostwo świata. Podobają mi się także mugshoty, czyli portrety z kartotek policyjnych. Powiesić na ścianie jakąś paskudną gębę z przełomu XIX i XX wieku albo portret aresztowanej gwiazdy, na przykład Jane Fondy z 1970 roku czy Franka Sinatry z 1938 roku. Tak, to byłoby super. A najbardziej podoba mi się mugshot Steve McQueen'a z 1972 roku. Tymczasem moje kadry także gdzieś tam u kogoś już wiszą. Może to lans, ale jeden mam także na własnej ścianie. To kadr zrobiony jednorazowym aparatem w kiblu w klubie w Poznaniu, pierwszy z cyklu Dull routine of everyday life is so exciting". Mam także jeden kadr od Strefe z kubańskiego cyklu i jedno zdjęcie, które zrobiłem dla Rebel Vintage Shop. Od czegoś trzeba zacząć. Saluto.

niedziela, 6 lutego 2011

Dull routine of everyday life is so exciting


Jednorazowym aparatem z przeterminowaną błoną fotograficzną negatywową. Aparat po przecenie kosztował 15 złotych. Mały, plastikowy, brzydki, niepozorny. Mam pomysł, by takim właśnie sprzętem fotografować przez jakiś czas codzienność. Dull routine of everyday life is so exciting" - taki tytuł wydaje mi się odpowiedni dla tego projektu. Dlaczego? Bo codzienne życie dostarcza masę niesamowitych wrażeń. Po co? Aby udowodnić sobie i nie tylko, że nie jest potrzebny drogi sprzęt, żeby robić fajne, ciekawe zdjęcia. Kilka fotografii opublikowanych na blogu pasuje do tego projektu. Fanem aparatów jednorazowych jestem od dawna. Frajdę z użytkowania takich mam większą aniżeli z całego cyfrowego badziewia. Pomysł powstał, pozostaje być konsekwentnym. Saluto.

sobota, 29 stycznia 2011

Klejnot Korony. Reporter w Hongkongu w godzinie zarazy


Ryszard Kapuściński jeździł po Afryce, Ameryce Łacińskiej i Bliskim Wschodzie, natomiast Lucjan Wolanowski wędrował w dalekim rejonie Australii, Oceanii i Dalekiego Wschodu. Obaj opisywali swe doświadczenia, obserwacje i wnioski. Obaj byli świadkami historii". Kapuścińskiego znają wszyscy, Wolanowskiego niekoniecznie. Książkę Wolanowskiego Klejnot Korony. Reporter w Hongkongu w godzinie zarazy" chciałem przeczytać przed wyjazdem do Azji w zeszłym roku. Nie udało się. Teraz to z radością nadrabiam. Wolanowski opisuje Hongkong w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. To inna, kolonialna rzeczywistość. Książkę polecam. Na aukcjach internetowych można ją kupić za parę złotych. Ja mam wydanie I z 1963 roku. Dostałem ją w antykwariacie za jedyne 9 złotych. Saluto.