poniedziałek, 26 września 2016

Życie faceta w delegacji









Czy Syzyf, pchając ten cholerny głaz pod górę, robił jakieś przerwy? Nie wierzę, że nie. Nikt nie ma w sobie takiej siły, by tyrać nieustannie, bez przerwy na zwykłe życie. Każdy musi znaleźć chwilę wytchnienia, choćby po to, by się nażreć, napić, popieprzyć czy po prostu nic nie robić. Nie wierzę tym, którzy twierdzą inaczej. A jak to wygląda ostatnim czasy u mnie? Spotkania. Samochody. Spotkania. Stacje paliw. Spotkania. Samoloty. Spotkania. Lotniska. Spotkania. Transfery. Spotkania. Taksówki. Spotkania. Hotele. Spotkania. Negocjacje. Spotkania. Kontrakty. Spotkania. Zamówienia. Spotkania. Reklamacje. Spotkania. Coś jeszcze? Ba. Lista może być długa. Zabawne, że tak, jak kiedyś bardzo chciałem mieć taką robotę, tak dzisiaj jestem tym trochę zmęczony. Ostatnie tygodnie to pomieszanie kontynentów, państw, mórz, a nawet oceanów. Czy przestałem odczuwać z tego radochę, bo jestem jedynie przemęczony czy raczej ważne sprawy mają miejsce teraz w domu, a ja mam poczucie, że coś mnie omija? To drugie. Jestem przekonany, że to drugie.
Rozgrzebałem kilka książek naraz. Mylę bohaterów, wątki, miejsca, zdarzenia. Poszerzenie pola walki" Houellebecqa, Zabójcy w imię Republiki" Nouzille'a, The Travelers" Pavone. Wszędzie spiski, romanse, typy spod ciemnej gwiazdy, interesy wielkich korporacji. Na szczęście, co jest krzepiące, gdzieś tam zawsze znajdzie się jakiś uczciwy bohater. Trochę upadły, życie zazwyczaj go nie rozpieszcza, ale on niestrudzenie wierzy, że nadejdzie dzień, który będzie jego dniem. Saluto.

poniedziałek, 12 września 2016

Dzisiaj, niespodziewanie, jazz w głośnikach










Podróże samochodem. Benzyna. Migające krajobrazy za szybą to obrazki, które tworzą kompozycje wspólnie z kanonadą dźwięków z pudła kompaktowego. Jazz. Przede wszystkim jazz towarzyszy mi w tych vojażach. Odkopałem wśród kompaktów na półce płytę Hong Kong" Sławka Jaskułke. Kupiłem dawno temu, odsłuchałem, wrzuciłem do szafy. Dzisiaj odkrywam na nowo. Fortepianowe aranżacje to dobre tło do tego, by zanurzyć się w przemyśleniach. Lubię podróżować autem. Postoje na stacjach paliw nocą. Kawa pita w papierowym kubku. Paskudne żarcie, którym faszeruje żołądek. Patrzę ukradkiem na kierowców ciężarówek i myślę, że tacy to dopiero mają pieskie życie. A może nie? A może się mylę? Jedziesz z punktu do punktu, migają krajobrazy za szybą, w tle dźwięki muzyki. Nikt nie pieprzy od rzeczy o sprawach nieważnych siląc się na elokwencję. Czy chciałbym zaznać takiego życia? A może nie potrafię docenić tego, co mam? Może ciąży brak poczucia przynależności? Albo na odwrót, strach przed przywiązaniem i nieuchronną stratą? Będąc stale w trasie nigdy i nigdzie nie byłbym tak naprawdę u siebie. Czy chciałbym tak? Dzisiaj, w takich chwilach, myślę o córce. Jagoda. Jagoda i jazz. Jazz. Muzyka, którą tworzy Jaskułke jest piękna, lecz rozwala mnie emocjonalnie. Nie potrafię przestać słuchać, mam to na słuchawkach nawet, gdy siedzę za biurkiem. Zdecydowanie jednak wolę zanurzyć się w tych dźwiękach, gdy podróżuję autem. Jazz po prostu. Cały ten jazz.