poniedziałek, 24 lipca 2017

Łódź










Wakacje. Letnie dni. Upalne i słoneczne lub pochmurne i dżdżyste. Lato ucieka mi w robocie. Byle do urlopu, który będzie miał miejsce w połowie sierpnia. Tymczasem tonę w przepastnym arkuszach excela i oddaję się rozkosznemu obowiązkowi pracy. Analizy, tabelki, cholera wie co jeszcze. Połowa roku to czas podsumowań. Tylko po co? W robocie, przez to szaleństwo właśnie, najmniej jest czasu na robotę. Allan Watts, brytyjski filozof, który bada zjawisko zatrudnionych w korporacji, zwrócił uwagę, że ciągła krzątanina pracownika, aby wyciągnąć wnioski z przeszłości, by lepiej zaplanować przyszłość, jest tym, co odrywa go od działania, które powinno mieć miejsce tu i teraz. Badania Watts'a mają charakter uniwersalny, nie dotyczą jedynie pracowników korporacji, lecz również nas wszystkich w życiu codziennym. Wnioski z badań brytyjskiego naukowca jednoznacznie każą stwierdzić, że można spędzić setki minut, godzin, dni, tygodni czy wręcz miesięcy na analizowaniu przeszłości i kreśleniu strategii na przyszłość, jednak bez działania tu i teraz na nic się zdadzą wielkie plany i strategie. Proste? Proste. Tylko dlaczego ci, którzy zarządzają, nie potrafią tego zrozumieć? Być może w ten sposób markują swoją robotę i nie pozwalają pracować innym. 
Byliśmy w Łodzi na Międzynarodowym Festiwalu Fotografii. To już 16-ta edycja tej imprezy. W ramach Grand Prix Festiwalu, konkursu, który towarzyszy imprezie, wyróżnione zostały prace 10 fotografów. Dwa eseje z wyróżnionych podobały mi się szczególnie, mam nadzieję, że obydwa doczekają się publikacji w postaci albumu fotograficznego. W pamięć zapadł mi materiał Dominiki Gęsickiej This is not a real life", który dokumentuje życie Longyearbyen, miasteczka na Spitsbergenie, najbardziej wysuniętej na północ osadzie ludzkiej na świecie. Nostalgiczny materiał o życiu w krainie wiecznej zimy, gdzie wszystko jest skute lodem. Drugi materiał, który moim zdaniem zasługuje na publikację w postaci książki to czarno-biały esej Reminiscencje", którego autorem jest Wojciech Grzędziński. O czym jest ten materiał? Nie mam pojęcia. Kadry jakby powyrywane z różnych dziwnych snów tworzą jedną, wspólną, niepokojącą całość. Dzień i noc. Radość i smutek. Życie i śmierć. Jakby kontrasty. Trudno oderwać wzrok od zdjęć Grzędzińskiego. Polecam. Warto było odwiedzić Fotofestiwal. Zawsze warto odwiedzić Łódź. Saluto.