sobota, 13 listopada 2010

Chungking Mansions



Wong Kar-Wai, jeden z moich ulubionych reżyserów, w latach 90-tych zrealizował kilka filmów o klaustrofobicznej anonimowości w wielkomiejskich mrowiskach. Dwa z nich, Chungking Express" i Upadłe anioły", zostały nakręcone właśnie w Chungking Mansions, osławionej miejscówce w Hongkongu. Mieszkańcy wielkich miast, takich jak Hongkong, codziennie ocierają się o siebie, wymieniają spojrzenia, rozmawiają, dzielą ich milimetry, lecz jednocześnie to ludzie niezwykle samotni, którzy równie dobrze mogliby mieszkać w odległych galaktykach, w innych światach. To ulubiona historia azjatyckiego reżysera, którą opowiada w swoich kadrowanych obrazach. Idealnym plenerem dla takich historii jest Chungking Mansions w Hongkongu. Kilka wieżowców połączonych wspólnym parterem. Brudne, wąskie korytarzyki. Ciasne mieszkanka, które bezlitośnie zabierają jakąkolwiek intymność. I ludzie. Przede wszystkim ludzie. Niczym w mrowisku. Zewsząd. Z całego świata. Przybysze, którzy z nadzieją na lepsze życie przybywają do byłej brytyjskiej kolonii. Gonią za marzeniami. A na miejscu ciężka praca lub szemrane interesy. Opium. Zrealizowane lub zawiedzione nadzieje. Radość lub rozpacz. Prawdopodobnie taki scenariusz ma miejsce w przypadku moich sąsiadów z Pay Less Guesthouse w Chungking Mansions. Skąd przybyli? Nie to jest ważne. W Chungking Mansions tworzą część mozaiki kulturowej. Ogromnej. Zróżnicowanej. Krzykliwej. Roześmianej. Smutnej. Samotnej. Przede wszystkim anonimowej. Niewiele wiem o bohaterach moich fotografii z siódmego piętra bloku A w Chungking Mansions w Hongkongu. Niewiele oni wiedzą o mnie. Saluto.