czwartek, 12 czerwca 2014

Nie ma ludzi zdrowych, są jedynie nie zdiagnozowani

Zakładając tego bloga miałem takie założenie, że będzie to miejsce jedynie wesołych wiadomości. Nowinek, zdjęć i relacji z podróży, barwnych opisów codziennego życia, recenzji książek i filmów, które będę z radością polecał. Wszystko miało być w lekkich oparach absurdu, taką ucieczką przed prozą życia dla mnie samego i dla czytelników. Miało być przede wszystkim zabawnie. Życie ma jednak to do siebie, że kreśli scenariusze, których sami byśmy nigdy nie chcieli napisać. Co gorsza, wciela nas w role, które przerażają nawet na ekranie, przenigdy zatem nie chcielibyśmy odgrywać ich w życiu. Ostatni rok był jednak tak znaczący w moim życiu, że nie potrafię od tego uciec, być może także wnioski do których doszedłem, okażą się dla kogoś pomocne, a mnie samemu pozwolą zrzucić z siebie niemałą traumę, którą w sobie noszę.  
Każdego roku diagnozuje się w Polsce średnio 150 tysięcy nowotworów. Statystycznie umiera 100 tysięcy chorych, co w przeliczeniu daje średnią 273 osoby na dzień. W Polsce rak zabija zdecydowanie większą liczbę chorych niż w pozostałych krajach Unii Europejskiej. W większości przypadków leczenie rozpoczęte jest zbyt późno, by dać szansę choremu na powrót do zdrowia. Statystycznie 30 procent chorych nie zdąży nawet rozpocząć kuracji. Można stwierdzić, znając realia w polskiej służbie zdrowia, że jest to wynik fatalnej organizacji. Nie zgadzam się. W polskiej onkologii nie ma żadnej organizacji, panuje chaos, a pacjent jest bardzo często pozostawiony z diagnozą samemu sobie. Statystycznie, będę to powtarzał, bo wszyscy decyzyjni lubują się w statystykach, rosłyby szanse chorego, gdyby lekarz, który zdiagnozuje nowotwór miał wiedzę i chęci, by pokierować chorego do odpowiedniego ośrodka, gdzie mógłby rozpocząć leczenie. Tutaj statystyka jest jednak taka, że średnio jeden na trzech lekarzy jest zainteresowany tym, co będzie dalej z pacjentem. Rak wygrywa, bo statystycznie nie opłaca się leczyć chorego.
Jakimi zazwyczaj obdarowujemy się życzeniami przy każdej możliwej okazji? Zdrowia i szczęścia. Zdrowie jest absolutnie najważniejszym priorytetem, bez tego nie ma szans na wszystkie pozostałe dobre sprawy w życiu człowieka. To banalne, lecz przekonujemy się o tym wówczas, gdy tego zdrowia zabraknie. Co zatem ze szczęściem? Dziś wiem, że szczęście może przydać się, gdy owego zdrowia zabraknie. Szczęście, byś trafił na właściwego lekarza, takiego, który będzie zainteresowany stanem zdrowia pacjenta i to niezależnie czy jest to lekarz pierwszego kontaktu czy specjalista z naukowymi tytułami, który będzie przeprowadzał najbardziej skomplikowaną operację chirurgiczną na świecie. Gdy będzie operował Ciebie. Wówczas właśnie przyda się w życiu szczęście. Kilka wersów wcześniej napisałem jaka jest według mnie statystyka, w Polsce średnio jeden na trzech lekarzy jest zainteresowany tym, co będzie z pacjentem, co jest absurdem w onkologii poza granicami naszego kraju. Tam, gdzieś dalej, lekarz jest partnerem pacjenta w chorobie, informuje go rzetelnie o wszelkich możliwościach i zagrożeniach, o czym można dowiedzieć się choćby z dekalogu" Krzysztofa Krauzego. Reżyser opisywał swoje leczenie w RPA i fakt, że onkolog, który go prowadził, był dostępny". Co to znaczy? Oznacza to, że reżyser mógł liczyć na kontakt ze swoim lekarzem, który nie odgradzał się konwojem asystentów i sekretarek, co w Polsce jest nie do pomyślenia. Niesprawiedliwością byłoby wrzucenie wszystkich lekarzy do jednego worka, jest bowiem wśród nich wielu oddanych swej pracy i pacjentom specjalistów, którzy chcą i próbują doprowadzić do powrotu do zdrowia chorego człowieka. Zbyt dużo jednak wśród nich kiepskich konowałów, którzy, zdaje się, chcą wykorzystać pięć minut i coś uskrobać dla samych siebie. Przykład? Moja mama miała umówioną wizytę u znanego profesora w dużym ośrodku w zachodniej Polsce. Kilkukrotnie wizytę przekładano, bo profesor był bardzo zajęty, aż w końcu wykończony swoimi obowiązkami wyjechał na urlop. Wówczas to przyjął nas, moją mamą i mnie, asystent profesora z tytułem doktora habilitowanego. Po mglistych prognozach i kilkukrotnym uniknięciu odpowiedzi na pytanie, jakie metody leczenia przewiduje, doktor z habilitacją nie omieszkał dodać, że jest to wizyta półprywatna" i pobiera on opłatę w wysokości połowy stawki profesora. Najbardziej żałuję, że nie miałem wówczas przy sobie dyktafonu, mógłbym dzisiaj podać nazwisko ów lekarza. Na drugim biegunie jest chirurg - onkolog, który operował moją mamę. Byłem świadkiem rozmowy telefonicznej tego lekarza, w której rezygnował on z przeprowadzenia remontu części swojego ośrodka, bo środki, które zaoszczędzi, pozwolą mu przeprowadzić kilka operacji i być może uratuje życie człowieka. Dwóch lekarzy onkologów, dwa przeciwległe bieguny. Szczęście może polegać na tym, by chory człowiek trafił do tego właściwego. 
Kolejnym absurdem polskiej onkologii jest częsty brak poszanowania dla pacjenta w kwestii informacji. Bardzo często onkolog to szaman", który prowadzi pacjenta z pochodnią przez nieznane, ciemne miejsce. Chory człowiek nie powinien zadawać pytań, nie powinien wiedzieć zbyt dużo, to co powinien, to całkowicie przyporządkować się swemu szamanowi". Jakiekolwiek pytania o słuszność decyzji podjętej przez lekarza są nie na miejscu. Jeśli pacjent wie cokolwiek, to przecież może leczyć się sam, po co mu pomoc lekarzy i ośrodka medycznego. Tutaj ponownie należy mieć szczęście i trafić na lekarza, dla którego pacjent nie będzie jedynie numerem w statystyce, lecz przestraszonym człowiekiem, któremu należy rozwiać wszelkie wątpliwości, pomagając mu w ten sposób psychicznie oswoić się z chorobą i okresem jej trwania. 
Jednak najważniejszą sprawą dla nas wszystkich jest samoświadomość, tak, byśmy nigdy nie musieli liczyć jedynie na szczęście i opierać się złym jak zawsze statystykom. Badać się regularnie. Nowotwór wcześnie wykryty zwiększa szanse na powrót do zdrowia, czego nie zapewnią nawet najlepsi i oddani pacjentowi lekarze. Badać się wówczas, gdy czujemy się wspaniale, badać się wówczas, gdy nie jest nam wybornie. W przytoczonym przeze mnie dekalogu" Krzysztof Krauze napisał, że szanse na udział w katastrofie lotniczej mamy jak jeden do trzech milionów, natomiast ryzyko zachorowania na nowotwór wynosi jeden do trzech. O pożytkach ze zdrowego stylu życia nie muszę chyba pisać. Palenie, alkohol, kiepskie żarcie i brak ruchu nikogo zdrowszym nie uczyniły. 
Niemal zawsze polecam jakieś książki, niech tak będzie i tym razem. W zeszłym roku ukazał się polski przekład książki Cesarz wszech chorób. Biografia raka", której autorem jest amerykański onkolog Siddharth Mukherjee. Na niemal sześciuset stronach Mukherjee opisał polowanie na największego mordercę w dziejach ludzkości. To niezwykle wymagająca i mało optymistyczna lektura, jeśli jednak przebrniesz przez wszystkie strony dojdziesz być może do wniosku, że palenie wcale nie jest zabawne, a profilaktyka i zdrowy styl życia to najlepsza broń, jaka istnieje w walce z rakiem, bo jak powiedział mi osobiście jeden z lekarzy nie ma ludzi zdrowych, są jedynie nie zdiagnozowani".