poniedziałek, 2 maja 2016

Bycie bohaterem swojego życia to akt odwagi







Każdy chciałby być jak Henry Chinaski, nie każdy miałby odwagę. Czy ja miałbym? Czytam Faktotum" Charlesa Bukowskiego. Główny bohater Chinaski włóczy się od knajpy do knajpy, w zależności od stanu swoich finansów stawia alkohol lub wyłudza go od innych, niby szuka roboty, ale faktycznie nie chce jej znaleźć, angażuje się w krótkotrwałe związki, w których relacje oparte są jedynie na seksie. I tyle. Gorzała i seks, seks i gorzała, ot cała fabuła. Z pisarstwem Bukowskiego mam taki problem, że niby nic się w tym książkach nie dzieje, niby marna egzystencja i cholerna nuda, a trudno się od tych książek oderwać. Ciekaw jestem czy Chinaski to faktycznie alter ego Bukowskiego, czy raczej postać wymyślona na potrzeby książek. Pewnie nigdy się nie dowiemy, skurczybyk Bukowski nigdy tematu nie zdradził.
Tymczasem w prawdziwym życiu mój ulubiony zespół Oklahoma City Thunder przegrał pierwszy mecz z drużyną San Antonio Spurs w półfinale Konferencji Zachodniej najlepszej ligi koszykówki NBA. To był nokautujący wynik. Ostrogi" z San Antonio wygrały przewagą 32 punktów, nie pozwalając Błyskawicom" pograć na boisku. Kolejny mecz dzisiaj w nocy. W drugim półfinale na Zachodzie mierzą się broniący tytuły Golden State Warriors z rewelacją tegorocznych rozgrywek, drużyną Portland Trail Blazers. Z kolei na wschodnim wybrzeżu w półfinałach walczą Cleveland Cavaliers z Atlanta Hawks i Miami Heat z Toronto Raptors. Byłoby ciekawie gdyby do finału Konferencji Wschodniej dostały się drużyny z Cleveland i Miami. Wówczas to LeBron James stanąłby naprzeciw swojej byłej ekipy z Miami, z którą zdobył 3 lata wcześniej mistrzostwo ligi. A jaki marzy mi się tegoroczny finał całej ligi? Oklahoma City Thunder kontra Cleveland Cavaliers. Oczywiście chciałbym by duet Kevin Durant i Russell Westbrook poprowadzili Błyskawice" do zwycięstwa nad Kawalerzystami" i utarli nosa pyszałkowi, jakim jest LeBron James. 
Mam nowy rodzaj schizofrenii czy jak inni wolą pasję lub hobby. Zbieram wszystko, co ma związek lub dotyczy surfingu. A przecież nigdy nawet nie stanąłem na desce, tyłka nie zmoczyłem. Pierwszy był film View from a Blue Moon", który nakręcił ze swoją ekipą John John Florence, słynny hawajski surfer. Film przyleciał ze sklepu internetowego w Los Angeles. Następnie kupiłem nowy magazyn Back Wash", w którym publikowane są reportaże i materiały fotograficzne z wszystkich miejsc, gdzie można znaleźć wysokie fale. Teraz szukam dvd z filmem The Drifter", w którym australijski surfer Rob Machado pokazuje swoje przygody na falach w pobliżu indonezyjskiej wyspy Bali. O co chodzi? Czy to pasja, hobby czy nowa schizofrenia? Mój Ulubiony Człowiek twierdzi, że to syndrom kryzysu wieku średniego. Coś w tym zapewne prawdy jest. Saluto.