poniedziałek, 4 lipca 2016

Nie idź dzisiaj do pracy, co?








Istniało kiedyś imperium, które rządziło jedną czwartą światowej populacji i zajmowało taką samo część powierzchni ziemi, dominując niemal na wszystkich oceanach. Imperium Brytyjskie było największym imperium w dziejach ludzkości, powstawało przez blisko 300 lat wskutek działalności osadniczej, handlowej i podbojów terytorialnych monarchii brytyjskiej. W momencie największego rozkwitu tereny zależne od Brytyjczyków porozrzucane były na wszystkich kontynentach, przez co Imperium Brytyjskie zyskało miano imperium nigdy niezachodzącego słońca". To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie rzesze szalonych śmiałków, którzy udawali się na podbój ówczesnego im świata pod powiewającą flagą monarchii brytyjskiej, szukając gdzieś na odległych lądach lepszych szans dla Brytanii, ale także dla siebie samych. Czy więc obecna wolta, wynik referendum za wyjściem Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej, jest także odważnym krokiem ku nieznanym i na pozór niewidocznym możliwościom? A może Zjednoczone Królestwo, państwo położone na wyspach, bądź co bądź nie będące częścią kontynentu europejskiego, nigdy też nie wierzyło w koncepcję integracji narodów Europy pod jedną flagą? Znamienne mogą być tutaj słowa, które w 1930 roku wypowiedział Winston Churchill, wielokrotnie uznany za najwybitniejszego Brytyjczyka wszech czasów przez swych krajan. Churchill stwierdził, a myślał zawsze niezwykle klarownie, niezależnie czy był trzeźwy czy pijany, że Brytania jest z Europą, ale nie jest z Europy. Ma własne marzenia i cele". Czy te słowa mogą być wskazówką ukazującą jak myśli statystyczny brytyjski wielbiciel popołudniowej herbatki? Adam Zamoyski, brytyjski historyk polskiego pochodzenia, którego książki czytam z zapartym tchem, twierdzi, że za decyzją o opuszczeniu struktur UE nie stoi nostalgia za imperializmem, lecz brak zgody na kształt jaki ma obecnie Unia Europejska. Nie zgodzę się z tym. Każdy, kto miał styczność z brytyjską kulturą i życiem na Wyspach wie, jak Brytyjczycy są przywiązani do swojej spuścizny narodowej. Jako dowód może służyć choćby fakt, że po dziś dzień beneficjenci Imperium podróżują głównie do swoich byłych włości, takich jak Australia, Nowa Zelandia, Kanada, Stany Zjednoczone i wiele państw w Afryce, gdyż łączą ich z tymi miejscami więzy rodzinne i najważniejsza pozostałość, mianowicie język angielski. Ponadto Brytyjczycy niemal od zawsze byli orędownikami wolnego handlu, w którym odgrywali dominującą rolę dzięki swojej flocie morskiej i morskim szlakom handlowym położonym z dala od Starego Kontynentu, tymczasem pozostając w Unii Europejskiej musieli liczyć się, i co gorsze stosować, normy prawne nałożone przez unijnych dygnitarzy. Jakie zatem będą konsekwencje dla Brytyjczyków, gdy faktycznie opuszczą Unię Europejską? Niezwykle trudno prognozować co wydarzy się w dalszej perspektywie, jedynie odnośnie najbliższych lat można kreślić możliwe scenariusze. Na wstępie ucierpi przede wszystkim brytyjska gospodarka, która zapewne spowolni, choćby w wyniku mogących trwać nawet latami nowych negocjacji handlowych. Rozmontowana zostanie polityka socjalna na Wyspach, czyli za ryzykowną decyzję zapłacą jak zwykle najbiedniejsi. Może dojść nawet do rozpadu samego Zjednoczonego Królestwa, gdy Szkoci i Irlandczycy z Północy podważą swój związek z Londynem. Jednak to najbliższa przyszłość, raptem kilka dekad, co będzie dalej? Przez setki lat Brytyjczycy stosowali niezwykle skuteczną strategię osaczania i wykrwawiania kolejnych mocarstw na Starym Kontynencie i okazywali się w tym niezwykle skuteczni. Być może w świecie, gdzie coraz większe znaczenie ma populistyczny nacjonalizm, Brytyjczycy jako pierwsi właśnie rzucili rękawice?
Nie mamy dekodera, nie mamy kablówki. Żałuję bardzo. W tym tygodniu będzie miała miejsce premiera krótkiego serialu Nocny recepcjonista" na podstawie powieści szpiegowskiej Johna le Carre. Główny bohater Jonathan Pine, w tej roli Tom Hiddleston, to brytyjski agent (a jakże), który prowadzi niebezpieczną grę skierowaną przeciwko potężnemu handlarzowi bronią Richardowi Roperowi, którego postać odtwarza Hugh Laurie, znany dotąd z roli doktora House'a. Z pierwszych recenzji wiem, że będzie to wszystko bardzo bondowskie, ale co tam, i tak chce to obejrzeć. Zatem Imperium Brytyjskie trwa na łamach powieści, w kinie i telewizji, a nie tylko w sentymentalnych sercach Brytyjczyków. Saluto.