poniedziałek, 20 czerwca 2016

Długo trąci dzbanek, czym nasiąknie za młodu











Wyobraźmy sobie, że jesteśmy dziećmi, a to przecież nie tak dawno było, których nie wpuszczono na plac zabaw. Stoimy za płotem i patrzymy jak bawią się szczęściarze, którzy są w środku. Uczucia, które nam towarzyszą? Żal, zazdrość, cholera wie co jeszcze. Przede wszystkim czekamy jednak momentu, kiedy uda nam się wejść na plac zabaw. I radocha ogromna, gdy po długim oczekiwaniu dotrwamy chwili, kiedy wrota zostaną wreszcie otwarte. Cóż mam na myśli pisząc taki wstęp? Porównanie to nasuwa mi się, gdy przypomnę sobie okres tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Student, zawieszony na urlopie dziekańskim, tuż po powrocie z saksów, na których uskubał trochę dolców, z lekką zazdrością patrzył na włóczących się po świecie małolatów z państw zachodnich. Wówczas to miałem już świadomość, że tuż za zachodnią granicą istnieje świat możliwości, które nie były dostępne w Polsce. Wejście do UE dało impuls i dostęp do powyższych dla wszystkich, niezależnie czy postanowili zostać w kraju czy emigrować. Unia Europejska to największe społeczne i polityczne osiągnięcie we współczesnym świecie. To dzięki tej idei, wręcz utopijnej, ale jednak, możemy swobodnie podróżować, pracować i żyć w niemal całej Europie. Ba, to również może być bilet poza kontynent europejski. Ktoś, kto dyskutuje dzisiaj o zasadności istnienia Unii Europejskiej dowodzi jedynie, że absolutnie nie rozumie współczesnego świata.
Gdyby Unia Europejska nie istniała, do jej powołania zmusiłaby narody Europy jakaś dramatyczna sytuacja, kryzys finansowy lub co gorsza militarny, która pokazałaby, że dziś państwa są potężne jedynie w teorii, w praktyce zaś ich indywidualne działania podlegają licznym ograniczeniom. Żadne państwo w historii ludzkości, nawet największe imperium, nie przetrwało działając w pojedynkę. Moc jest tylko w działaniach, które można zrobić razem, a Unia Europejska działa w ramach kompetencji, których żadne państwo działające niezależnie nie posiada. Państwa zjednoczone we wspólnocie, jaką jest UE, korzystają z nowego rodzaju suwerenności, opartej na interakcji i zależności przyjętej z własnej woli w ramach ograniczeń natury politycznej i prawnej. Wojujący dzisiaj szabelką wszelkiej maści nacjonaliści, którzy otwarcie lub nieco skrycie, nawołują do rozłamu z Unią, twierdząc, że bycie członkiem wspólnoty odbiera suwerenność, nie mają wiedzy historycznej ani zmysłu politycznego, lub co gorsze, kompletnie takowe ignorują. 
Brytanio zostań z nami! Gdy David Cameron obiecał swoim rodakom referendum nad członkostwem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej zrobił to przede wszystkim w jednym celu, by odebrać głos eurosceptykom zarówno we własnej partii, jak i w opozycyjnych ugrupowaniach. Chyba nie do końca przewidział, że jego decyzja to woda na młyn nacjonalistycznych populistów. Przez całe 3 lata od ustalenia daty referendum przeciwnicy mnożyli hasła bazujące na emocjach, które z rzeczywistością nie miały wiele wspólnego. Najważniejsze kwestie w kampanii na rzecz opuszczenia Unii Europejskiej przez Brytyjczyków dotyczyły gospodarki, imigracji i, rzecz jasna, suwerenności. Imigranci to koszt dla Brytyjczyków? Suche fakty jasno dowodzą, że imigranci wpłacają do budżetu Wielkiej Brytanii więcej niż z niego zabierają. Hasła dotyczące suwerenności? To nostalgiczna pieśń za imperializmem brytyjskim, oda do czasów do których powrotu nie ma. A gospodarka? Związek z Unią Europejską napędza gospodarkę brytyjską, państwa europejskie odpowiadają za 50 procent brytyjskiego eksportu i 55 procent importu. Z kim miałaby handlować Brytania po wyjściu z Unii? Renegocjowanie warunków handlowych z Unią Europejską będzie długotrwałe, już dzisiaj wiadomo, że wspólnota nie będzie skora do ustępstw. USA cenią sobie współpracę z całą Unią, którą uważają za partnera. Kanada ma umowę handlową ze Stanami, to ponad 80 procent jej obrotu handlowego, Australia jest gospodarką opartą na surowcach, a Nowa Zelandia nie jest rynkiem wielkich możliwości handlowych. Azjatyckie państwa łączą się w przeróżne alianse gospodarcze, negocjując z nimi w pojedynkę Wielka Brytania nie będzie miała karty przetargowej. Chiny? Druga dziś gospodarka świata to partner, który używa argumentów siłowych, nie myśląc o obopólnych korzyściach. Zwolennicy Brexitu uparcie jednak twierdzą, że brak unijnych restrykcji i możliwość zniesienia ceł rozpędzi brytyjską gospodarkę, jednak żadne z nich się nie zająknie, że nieuniknionym kosztem będzie rozmontowanie socjalnej polityki w Wielkiej Brytanii, co dla samych Brytyjczyków może być sporym szokiem. Owszem, piąta, jeszcze dzisiaj, gospodarka na świecie jakoś sobie poradzi, lecz nie będzie krainą mlekiem i miodem płynącą. Więc dlaczego jestem pełen obaw o wynik referendum? Bo ewentualna wygrana zwolenników Brexitu może napędzić nacjonalistyczne nastroje w całej Europie, co miało miejsce w historii Europy już kilkukrotnie i nigdy nie kończyło się szczęśliwie. Zatem ponownie zawołam: Brytanio zostań z nami!