poniedziałek, 12 lutego 2018

Melisa







Żywot pracownika, czyli dni zamknięte w arkuszu excela i rozkoszny (niech to szlag) obowiązek pracy. Świat zwariował, jak wielokrotnie pisałem, wszystko asap, na wczoraj, przed deadline'em. Refleksja zbędna, na co to komu. Kamieniołomy. Dni, godziny, minuty, sekundy. Tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem. Bezpowrotnie utracona piękna część życia. Co z tym począć? Dokąd uciec? Gdzie się schować? Czy jest jakaś alternatywa? Czytam o milionerach od totolotka. Ponoć większość przehulała wygrany majątek w imponująco krótkim czasie. Czytam o milionerach od ciężkiej roboty. Ponoć większość przehulała życie w pogoni za mamoną. Cóż zatem czynić? Jest weekend, czas dla bliskich i dla samego siebie. Muzyka na full i tańczmy pogo. Saluto.