niedziela, 8 lipca 2018

Hongkong











Hongkong. Brama do Azji. Metropolia. Opium. Kolonia. Nostalgia. Samotność. Pogoń za szmalem. Przyszłość, która gościła już wczoraj. Brak przeszłości. Jest jedynie tu i teraz. Teraźniejszość. Czy zatem Hongkong, pędząc nieustannie od momentu powstania, może posiadać swą tożsamość? Lewis Mumford twierdził, że miasta są produktem swego czasu". Jaką tożsamość może mieć zatem miasto, które od początku swego powstania było miejscem, gdzie ścierały się interesy wielkich mocarstw? A może, zmieniając swe oblicze zależnie od czasu i okoliczności, Hongkong to metropolia doskonała, która jako jedna z niewielu znalazła sposób na przetrwanie? Jaką tożsamość mogą mieć zatem mieszkańcy takiej metropolii? Wong Kar-Wai, jeden z moich ulubionych reżyserów, nakręcił kilka filmów o klaustrofobicznej anonimowości w wielkich ludzkich mrowiskach. Mieszkańcy takich miast codziennie ocierają się o siebie, wymieniają spojrzenia, dzielą ich milimetry, rozmawiają, dotykają się, jednak jednocześnie to ludzi niezwykle samotni, którzy równie dobrze mogliby mieszkać na innych planetach w odległych galaktykach. To ulubiona historyjka azjatyckiego reżysera, który większość swoich współcześnie dziejących się filmów nakręcił właśnie tu, w Hongkongu, mieście, w którym się wychował. Saluto.