poniedziałek, 31 grudnia 2018

Dwatysiącedziewiętnasty

Szczęśliwego Nowego Roku! Trzask, prask, huki, puki, już jutro dwatysiącedziewiętnasty! Szampan, kawior, zabawa, kac i nostalgia. Żegnamy stary, pełni obaw i nadziei patrzymy w nowy. Noworoczne postanowienia są, na nic refleksja, że aby coś postanowić nie trzeba nowej daty w kalendarzu. Zdrowia, szczęścia i rozumu! Co nas może czekać w 2019 roku?
Gospodarka, Głupcze! Czy jest tak dobrze jak myślimy, że dobrze jest? Gospodarka, jak wszystko, niczym sinusoida ma okresy wzrostu i okresy stagnacji, aby nie nazwać to mianem spadku. Jesteśmy w okresie najdłuższego pozytywnego odcinka koniunkturalnego, jak to określają ekonomiści. Jest to również okres taniego pieniądza, czyli niskich stóp procentowych i niskiej inflacji, co umożliwiło rozpędzenie inwestycji, które w trudnych warunkach nie byłyby ani akceptowalne ani opłacalne. W oczywisty sposób sytuacja ta przełożyła się na sytuację pracownika. Inwestycje, jak również swobodny przepływ pracowników i demografia, czyli różnica pomiędzy tymi, którzy schodzą z rynku pracy w porównaniu do liczby tych, którzy na rynek wchodzą, korzystnie wpłynęła na sytuację zatrudnionych. Wszystkie te aspekty miały ogromny wpływ na presję płacową z korzyścią dla pracowników. Jednak to, co dobre może niekoniecznie skończy się natychmiast, jednak nie będzie trwało wiecznie. W przededniu nowego roku gospodarka na całym świecie, bo przecież to naczynia połączone, ma mnóstwo wyzwań, zagadek lub wręcz kłopotów. Ekonomiści na całym globie, rzecz jasna dotyczy to państw, gdzie nie ma łopatologicznego sterowania ręcznego, przewidują spadek tempa rozwoju. Oczywiście propaganda populistów brzmi zgoła inaczej, jednak coraz trudniej będzie im zakrzyczeć rzeczywistość i hojną łapą rozdawać bonusy socjalne, aby utrzymać poparcie wyborców. Skąd te pesymistyczne przewidywania i marne prognozy? Zabrzmi to zapewne gorzko, jednak populizm ma swoją cenę. Stany Zjednoczone Ameryki to kraj, który posiada największy potencjał gospodarczy na świecie. Jednak taka ogromna odpowiedzialność oznacza również, że kondycja takiego giganta może odbić się czkawką na wszystkich pozostałych uczestnikach globalnego rynku, gdy coś pójdzie nie tak. I poszło. Za kierownicą ów giganta zasiadł facet, ego większe aniżeli Wielki Kanion, fryzura okropna i kompletny brak wyczucia sytuacji, którego jedyną pasją jak się wydaje, jest rozpętać konflikt gospodarczy z kimkolwiek się da. I to wszystko w ramach populistycznego hasła uczynić Amerykę ponownie wielką". Wojna handlowa z Chinami to był jedynie początek, kolejne hasła dotyczyły już, by się wydawało, sojuszników. Inwektywy w kierunku Niemiec, Anglii, całej Unii, a nawet buńczuczne pomruki o finansowanie NATO, sprawiły, że wielu decydentów, którzy bezpośrednio odpowiadają za inwestycje, wstrzymało wszelkie decyzje. Najgorsza w tym wszystkim jest nieprzewidywalność amerykańskiego prezydenta, który uprzednio, przed objęciem urzędu, nazywał siebie biznesmenem. Czy zatem wszystko, co uczynił Trump, jest jednoznacznie negatywne dla światowej gospodarki? Wskutek działań gospodarza Białego Domu zmierzamy do znanego uprzednio modelu wyścigu mocarstw, a w takim przypadku beneficjentami będą nieliczni. Ale nie tylko Trump i jego polityka ma wpływ na pesymizm ekonomistów dotyczący nadchodzącego roku. Unia Europejska także, według przewidywań, jest w zasięgu turbulencji. Na początek Angole i ich chaos związany z brexitem. Bo czy ktoś na dziś dzień na sto procent wie czy wychodzą z Unii czy zostają? Koryto to rzecz niezwykle ważna i władze Wielkiej Brytanii, wbrew rozsądkowi jak się wydaje, kontynuują marsz ku wyjściu z Unii, byle tylko nie oddać władzy przed czasem, czyli nie prowokować wcześniejszych wyborów. Twardy brexit oznacza twarde lądowanie, szczególnie dotyczy to gospodarki. A że Wielka Brytania to jeden z największych graczy w Unii Europejskiej, to brexit oznacza konsekwencje i czkawkę dla pozostałych państw członkowskich, bo jak wielokrotnie pisałem, gospodarka to naczynia powiązane, bla bla i tak dalej. Niemcy? Najsilniejsze gospodarczo państwo na Starym Kontynencie lwią część swojego wzrostu zawdzięcza wymianie handlowej z USA, tymczasem za sterem amerykańskiego giganta zasiadł facet, ego większe aniżeli Wielki Kanion, fryzura okropna, bla bla i tak dalej. Francja? Ponoć plan prezydenta Macrona był taki, aby na początku przeprowadzić liberalizację gospodarki, by następnie owoce tej transformacji rozdysponować wśród obywateli Republiki, choćby w postaci polityki socjalnej. Jednak potencjalni beneficjenci zażądali natychmiastowej dystrybucji, nikt nie chciał czekać, bunt żółtych kamizelek" i mordobicie na ulicach francuskich miast. Włochy? Po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej państwo członkowskie przeprowadzi korektę budżetu, gdyż planowane wydatki rządu nie miały pokrycia. Grecja? Czy Grecja podniosła się po kryzysie z 2008 roku? Bla bla i tak dalej. Zostawmy Unię i spójrzmy w kierunku Rosji z dożywotnim wszechwładcą Putinem, który prowadzi szaloną politykę gospodarczą opartą na uzależnianiu kogo się da od rosyjskich bogactw w surowce naturalne. Jak na tle tego wszystkiego wyglądają perspektywy w Polsce? Rozdmuchana polityka socjalna, zawracanie reformy emerytalnej i chaos spowodowany próbami ręcznego sterowania odstraszają inwestorów. Oczywiście krach nie nastąpi z dnia na dzień, jednak rozpędzona gospodarka będzie powoli wyhamowywać ze swego pędu. Potwierdzeniem takich założeń mogą być nawet przewidywania samych rządzących, gdyż w przyszłorocznym budżecie wzrost PKB jest szacowany na 3,8 proc., tymczasem w mijającym roku wynosi średnio 5 proc. To oznacza również mniejsze tempo spadku bezrobocia. Czy zatem czas pracownika zbliża się do kresu? W najbliższych kilku latach nie powinniśmy odczuć tego gwałtownie, jednak jeśli ktoś planuje zmienić robotę, powinien nie zwlekać i się za to zabrać, bo jak wspomniałem, gospodarka to naczynia powiązane, turbulencje, bla bla i tak dalej. Tyle gospodarka, a co z polityką? W tym przypadku dzieje się znacznie więcej. Polityka to temat, który zasługuje na oddzielny wpis. Wszystkiego, co najlepsze w 2019 roku!
P.S. Tak, tak, wiem, że dwatysiąceosiemnasty" jest napisane niezgodnie z pisownią, ale cóż, tak mi pasuje wizualnie i tak też zostawiam. Wrażliwych na tym punkcie serdecznie przepraszam. Saluto.

niedziela, 16 grudnia 2018

Na liberalizm brak już popytu

Impas, klincz, ślepy zaułek, zwał jak zwał, jednak wszystko sprowadza się do największego kryzysu w jakim znalazł się liberalizm od początku swego istnienia. Sytuacja wydaje się patowa na tyle, że piewcy tejże doktryny, drżąc głównie o swoje tyłki obwieszczają kryzys i rychły koniec demokracji w ogóle. To nadinterpretacja zawołam, gdyż stawia to tezę, że układ demokratyczny możliwy jest jedynie w liberalnej formie. Faktem jest, że populiści po objęciu władzy wykazują zapędy dyktatorskie, ba, wielu faktycznie marzy i działa w kierunku zdobycia władzy absolutnej, niszcząc choćby jeden z filarów demokracji, czyli trójpodział władzy, jednak jest to przede wszystkim motywowane strachem przed utratą koryta w niedalekiej przyszłości, czyli po wyborach. Ponadto władza, zapewne, to większa podnieta aniżeli bogactwo. Ba, władza absolutna stwarza możliwość życia we względnym przepychu, zobacz jak żyje dyktatura w Korei Północnej, tymczasem samo bogactwo nie stwarza możliwości wpływu na rzeczywistość (a przecież większość cymbałów, którym udało się zebrać w kieszeni pokaźną liczbę miedziaków, rości sobie prawo do wiem lepiej").
Zapyziały grubas, w białej koszuli, szelkach i krawacie, z cygarem w pysku na tle wykresu, który ilustruje poziom jego bogactwa - liberalizm chyba nigdy nie miał dobrej reklamy i zawsze kojarzony był z wyzyskiem tych mniej chciwych i sprytnych. Jednak pamięć o koszmarze I i II wojny światowej, lata życia w zimnowojennym strachu, względne bezpieczeństwo socjalne i dostępność pracy zapewniało poparcie liberalnej demokracji, bo cóż było innego, komunistyczny reżim lub faszystowska dyktatura? Jednak silnik powoli się zacinał. Liberalizm, choć ma niepodważalne zasługi, dzięki brutalnym prawom kapitalizmu wyciągnął z biedy setki milionów ludzi na całym globie, przestał być najlepszym możliwym rozwiązaniem, wręcz odwrotnie, postrzegany jest obecnie jako ideologia poszerzania bogactwa i władzy jedynie dla nielicznych. Kiedy kapitalizm stał się globalny, ale wyzwania typu bezrobocie czy polityka socjalna trzeba rozwiązywać w ramach pojedynczych państw, wiele liberalnych reguł stało się społecznie nie do zaakceptowania. Kapitał można przenieść z amerykańskiego czy europejskiego kontynentu w kierunku azjatyckim czy afrykańskim, jednak pracowników już niekoniecznie. Samodzielny dotychczas, ciężko pracujący człowiek, mający na utrzymaniu rodzinę, zostaje w taki sposób pozbawiony alternatyw. Czy zatem może dziwić, że daje upust swej frustracji i zwraca się ku tym, którzy obiecują szybkie rozwiązania i powrót do dobrych, bezpiecznych czasów? Populiści przywracają bowiem swoim wyborcom poczucie sprawstwa, skopmy tyłki tym wszystkim zapyziałym i zakochanym w sobie i swoich wykresach piewcom rozwoju za wszelką cenę. Nacjonalizacja, zabierzmy bogatym, podział po równo (nigdy nie jest po równo, ale to dobre hasło) i zapędźmy grubasów do prawdziwej roboty. Co zatem?
Liberalizm powinien wrócić do swoich korzeni, jeśli w ogóle chce przetrwać nawałnice i poszukać rozwiązań na najbardziej palące potrzeby. Być może zamiast podatkować pracę, należałoby podnieść podatki od ziemi, wprowadzić lub przywrócić podatki majątkowe i spadkowe, zdejmując w ten sposób ciężar płacenia do wspólnej kasy z barków tych, którzy nic nie otrzymali za darmo, jedynie ciężką pracą chcą polepszyć swój byt? Może należy wprowadzić określony poziom dochodów, dopłacając tym, którzy żyją poniżej ów progu, a opodatkować tych, którzy znacznie go przekraczają? Brzmi jak mrzonka socjalistyczna, reżimowa doktryna, propaganda? To alternatywa, która może wytrącić argumenty pędzącym po władzę absolutną populistom, zresztą historycznie liberałowie kroczyli zawsze w awangardzie przemian, tymczasem niemal wszystkie dotychczasowe pomysły i recepty są już na wyczerpaniu. Owszem, już widać skrzywiony pysk zapyziałego grubasa, w szelkach w krawacie, na propozycję takiego rozwiązania, jednak powinien on sobie wyobrazić bunt społeczny, lud na barykady, rewolucje, która każe wytarzać go i mu podobnych w błocie, na koniec puścić z torbami, gdyż takie mogą być skutki populistów za sterem władzy bez alternatywy wolnych wyborów. Czy to jest prawda? Moja prawda, czyjaś prawda, gówno prawda. Saluto.