niedziela, 31 marca 2019

Notes








Robota, robota, do roboty. Okrzepłem czy zwariowałem, lecz budzę się przed budzikiem, w jakimś transie niczym automat wykonuję czynności, toaleta, śniadanie, odzienie i do roboty. Klatka, cześć sąsiad, cześć, dzień dobry sąsiadka, ta nie odpowiada, dzieciak u jej boku drze się jak stare gacie, że nie chce do szkoły, że chce zostać w domu, w sumie go rozumiem, szkoła czy robota, to samo, każą siedzieć w ławce i udawać, że to, co robisz ma znaczenie, ważne to i należy się starać. O zgrozo, czy ja ratuję foki, by słuchać takich bzdur o poświęceniu? Robota to jest coś, co nas określa i wykańcza. Ważna sprawa. A nie jest tak? Zajrzyj na stary cmentarz, taki bardzo stary, przy zamku jakimś, może Wawel, nie wiem. Dawniej na nagrobku pisano czym ów poniżej leżący się zajmował, król jakiś, kowal, pan magister czy cholera wie, kto jeszcze. Wszyscy ważni, przez zawód, robotę jakby ważniejsi, choć jak mawia mój serdeczny kolega, ostatni garnitur nie ma kieszeni, jednak marmur wiadomo, wypasiony. Zawsze to samo, na światłach stoję, obserwuję ranek, pośpiech, świat do pracy, do życia, bo właściwie ostatnio się w tym gubię, pracuję by żyć czy żyje by pracować? Cholera. Kiosk był obok, prasę parę razy kupiłem, papierową, tak, tak, prasę papierową. Dzisiaj buda zamknięta, biznes nie wypalił, choć paru aktorów w tym teatrze zagrało, widocznie przestało się opłacać, bo za darmo, za friko nic się nie da, czy to znaczy, że źle robotę robili? Czipem melduję swą obecność, swą gotowość, robota start, obym wyszedł o czasie, bo mam plany, pomysły i nie chce marnować życia. Na fotografiach dokumentacja ostatnich tygodni. Saluto.