poniedziałek, 30 stycznia 2017

Depesze








Zwykłe życie. Pobudka, prysznic, śniadanie i do roboty. Czasem w pracy jest fajnie, czasem nie. Po robocie do domu. Obiad i prace domowe. W dni wolne do knajpy, do kina lub na trening. I tyle. Styczeń był miesiącem bez wyjazdów służbowych. I dobrze. Każdy musi znaleźć chwilę wytchnienia, choćby po to, by się nażreć, napić, popieprzyć czy po prostu nic nie robić. Nie wierzę tym, którzy twierdzą inaczej. 
Czytam Depesze", reportaż z wojny w Wietnamie, którego autorem jest Michael Herr. Książka uznana przez krytyków literackich za arcydzieło gatunku. I nie bez racji. Herr, korespondent prasowy, spędził w Wietnamie ponad dwa lata, towarzysząc amerykańskim oddziałom marines. Reportaż, opublikowany w USA w 1977 roku, wywołał szok wśród czytelników dosłownością opisywanych wydarzeń. To surrealistyczna podróż w głąb piekła, jakim jest wojna i portret ludzi, którzy w niej uczestniczą. Jazda bez trzymanki. Autor nie ujawnia w tej książce nieznanych faktów ani nie podważa znanych uprzednio. To opowieść o ludziach, którzy próbują uporać się z szaleństwem wojny przy pomocy innych szaleństw. Zdecydowanie polecam tę książkę. To odpowiednia lektura na obecną rzeczywistość, szczególnie teraz, gdy stać nas już jedynie na ślepy optymizm. Saluto.