poniedziałek, 27 lutego 2017

Fuerteventura










Hej zielarze posłuchajcie! Niedaleko cieśniny złych przeżyć, na przylądku w portowej tawernie, moi drodzy zechciejcie mi wierzyć, ja spisałem się bardziej niż dzielnie. Latający Holender to ja, obejrzyjcie mój tors gladiatora, to jest Lucy, to Mery, a ta, ośmiornica jest siostrą potwora! Latający Holender to ja..." - tekst tej piosenki towarzyszył nam w trakcie podróży po drogach Fuerteventury. Oczywiście, żaden z nas nie potrafi śpiewać na miarę talentu Janusza Rewińskiego, ale pomimo tego faktu, frajda była ogromna. Hej zielarze polejcie nam wina! Latający Holender to ja...". A jaka jest faktycznie legenda związana z mitycznym Latającym Holendrem? 
Legenda ma początek w XVII wieku, gdy pomiędzy Amsterdamem, a obecnym portem w Dżakarcie, wówczas zwanym Batawii, żeglował galeon pod dowództwem nieustraszonego kapitana Hendrika Van der Deckena. Statek, podczas jednego ze sztormów, wpadł w sztorm. Van der Decken za nic miał wówczas prośby i błagania załogi, by zawinąć do najbliższego portu. Miotał obelgi i bluźnił. Wtem na pokładzie ukazała się niebiańska postać. Kapitan, hardy jak zwykle, nie oddał jej jednak należnej czci, wręcz odwrotnie, wypalił w kierunku zjawy z pistoletu. W odpowiedzi przybysz oznajmił, że odtąd kapitan, jak i cała załoga, już nigdy nie zaznają spokoju. Będą żeglować po morzach i oceanach przez całą wieczność, przynosząc nieszczęścia tym, których napotkają. Tak też się stało, co opisał w swojej powieści Okręt widmo" brytyjski pisarz Frederick Marryat. Na przestrzeni wieków wiele było relacji świadków, którzy twierdzili, że widziało ów przeklęty galeon. Naukowcy twierdzą jednak, że były to zapewne miraże prawdziwych statków, płynących gdzieś w oddali, jednak świadkowie, w większości poczytalni psychicznie, twierdzą zdecydowanie, że widzieli siedemnastowieczny galeon. Zatem, skoro Latający Holender zwiastuje nieszczęście, obyśmy nigdy go nie napotkali. 
Czy kiedykolwiek Latający Holender przepływał w pobliżu Wysp Kanaryjskich? Nie mam na ten temat żadnej wiedzy. Tymczasem foto-dokumentacja z podróży po Fuerteventurze, drugiej z wysp archipelagu, którą odwiedziliśmy podczas rowerowej eskapady. Na fotografiach Corralejo, El Cotillo, Majanicho, La Oliva i Puerto del Rosario. Wakacje to fajna sprawa. Saluto.