poniedziałek, 25 września 2017

Tatry











Zwykłe życie, rodzinne życie, fajne życie. Pobudka, prysznic, śniadanie i do roboty. Wszystko w biegu. Czasem w pracy jest fajnie, czasem nie. Po robocie do domu. Obiad i prace domowe. Wieczory przy lekturze książek, wieczory przed niebieskim ekranem. W dni wolne spotkania ze znajomymi, z przyjaciółmi, z rodziną. I tyle. Bez szaleństw, suto zakrapianych imprez czy całonocnych balang. Harmonogram życia jest dopasowany pod najmłodszego członka rodziny. Doprawdy? Harmonogram życia jest dopasowany pod dyktando tyrana, który nagradza mnie miedziakami za trud roboty. Basta. W tej podłej gonitwie dnia codziennego na ratunek przybył ustawodawca i zapisał w kodeksie pracy prawo do urlopu wypoczynkowego. Zatem złożyłem apelację, przepraszam, wniosek o urlop i pojechaliśmy na wakacje. Byliśmy na Podhalu.
Idziemy w góry wysokie. Nie ja. Polacy idą. W grudniu rusza Polska ekspedycja z ambitnym celem dokonania pierwszego zimowego wejścia na K2. To ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik. Góra monstrum, samotna skała w łańcuchu Karakorum, lodowe piekło, skąd nie wróciła niemal setka himalaistów. Kierownik zimowej wyprawy Krzysztof Wielicki, w swoich młodszych latach najszybszy wspinacz na świecie, szanse powodzenia ekspedycji ocenia na 5 procent. Więc po co ta wyprawa? Zanim zimowy himalaizm stał się domeną Polaków, niemal wszystko powyżej 7 tysięcy metrów zostało w górach już zdobyte, trzeba było zatem znaleźć inny sposób na Himalaje. Wówczas to Andrzej Zawada, legendarny kierownik polskich wypraw z lat osiemdziesiątych, postanowił poprowadzić polskich wspinaczy w góry wysokie w czasie najbardziej wymagającej pory roku, czyli zimą. Przez wiele lat Polacy wyznaczali standardy zimowego wspinania. Cena była ogromna, wielu z nich pozostało w górach na zawsze. Jak będzie tym razem? Ekipa jest mocna. Takie nazwiska, jak Janusz Gołąb, Adam Bielecki, Marcin Kaczkan czy Artur Małek to tuzy himalaizmu. Do wyprawy dołączył również Rosjanin z polskim obywatelstwem Denis Urubko, uważany za najwybitniejszego współczesnego himalaistę. To straceńcy, współcześni gladiatorzy, niemal nadludzie. Z całego serca życzę powodzenia i przede wszystkim trzymam kciuki za szczęśliwy powrót. Saluto.