poniedziałek, 12 marca 2018

Zawsze jak gdzieś szedłem, to biegłem








Czyżby wiosna? Odczuwam znikomy, ale zawsze, przypływ endorfin. Ba. To jeszcze nie stan euforyczny, daleko do tego, ale zmierzamy w dobrym kierunku. Biegam, jeszcze nie maratony, jeszcze nie ultra, ale biegam, gdyż czymś muszę wprowadzić organizm w stan euforii, a nie mam już tyle sił, co dawniej, gdy grał rock'n'roll, a styl życia był niczym tourne'e rozwrzeszczanej kapeli. Gdzie te czasy, chciałbym zapytać?
Czytam. Swoim zwyczajem rozgrzebałem kilka książek. Mylę bohaterów, wątki, miejsca i wydarzenia, choć każda z napoczętych lektur jest innego gatunku. Słodziutki" Dariusza Kortyko i Judyty Watoła to biografia cukru, narkotyku, od którego niemal wszyscy jesteśmy uzależnieni. Co po Europie" Iwana Krastewa to analiza aktualnej sytuacji politycznej w Europie i kryzysu, który dotyczy Unii Europejskiej. Ballada o pewnej panience" Szczepana Twardocha to zbiór opowiadań z galerią, jak to bywa u pisarza, nietuzinkowych postaci. Czytając powyższe lektury można dojść do wniosku, że świat, który znamy zaczyna się rozpadać (Krastew), szanse na przetrwanie mają głównie wszelkiej maści cwaniaczki i spod ciemniej gwiazdy rzezimieszki (Twardoch), lecz co z tego, skoro i tak mamy przechlapane, gdyż jesteśmy wszyscy w sidłach nałogu (Korytko i Watoła). Cóż zatem czynić? 
Na fotografiach dokumentacja ostatnich tygodni. Patrzę na zdjęcia Jagodowej. Świat jakby przyspieszył, czas umyka, widzę to po córce, gdyż rośnie w niewiarygodnym tempie. Zatem pozostaje jedno, niczym Forrest Gump, należy brać wszystko z pogodą ducha, oczekując nieoczekiwanego. Tylko czy ja tak potrafię? Saluto.